Silny wiatr w Tatrach daje się we znaki nie tylko turystom, ale i narciarzom. Ratownicy TOPR i HZS odradzają górskie i wysokogórskie wycieczki. Na Kasprowym Wierchu w godzinach porannych wiatr w porywach przekraczał 100 km na godz.
Kobieta na szczęście nie została zasypana. Ratownicy TOPR, by upewnić się, że nie ma innych poszkodowanych, przeszukali lawinisko w Wielkim Wołowym Żlebie.
Lawina zeszła w nocy - zawaliła schronisko, wszystkie osoby, które były w środku, zginęły. Panią Marcinowską znaleziono przysypaną resztkami pieca. Po kilku godzinach poszukiwań odnaleziono jej męża. W związku ze śmiercią żołnierzy WOP pozostałości po schronisku zostały bardzo skrupulatnie sprawdzone. Szukano broni i amunicji.
Dwie zimowe wyprawy polskich turystów w rejonie Gerlacha - znajdującego się po słowackiej stronie najwyższego szczytu Tatr i całych Karpat - zakończyły się tragicznie. Ciała dwóch turystów przetransportowali z gór ratownicy.
Do obydwu wypadków miało dojść jeszcze w środę, 10 stycznia. W transporcie zwłok pomagał TOPR.
Przyjaciel wybrał się samotnie w Tatry. Po ponad 30 godzinach nie mamy z nim kontaktu - informują koledzy zaginionego, prosząc o przekazywanie informacji mogących pomóc w jego odnalezieniu.
W minionym roku spadła liczba ofiar śmiertelnych po polskiej stronie Tatr. TOPR interweniował 893 razy.
Największe niebezpieczeństwo sprawiał wiatr, który w pewnym momencie uniemożliwił desant ratownikom TOPR-u ze śmigłowca.
Często widzimy na stoku osoby, które są po pierwszej lekcji udzielonej niekoniecznie przez instruktora, a przez kolegę lub znajomego. Wyjeżdżają na górę, a potem albo powoli się zsuwają - co jest najmniejszym zagrożeniem - albo mając silne nogi, jadą w pokracznej pozycji, z rozłożonymi niebezpiecznie kijkami. Stwarzają największe zagrożenie dla innych.
Pogoda na Podhalu w ostatnich dniach bardziej przypomina wczesną jesień z wiejącymi silnymi wiatrami. Jedynie białe trasy narciarskie przypominają, że mamy zimę. Turyści muszą uważać na szlakach - są oblodzone.
TOPR podniósł stopień zagrożenia lawinowego w Tatrach. Wyzwolenie lawiny jest możliwe nawet przy małym obciążeniu.
W rejonie Zawratowej Turni zginął 32-letni mieszkaniec województwa mazowieckiego. W Tatry wybrał się samotnie.
Ratownik TOPR odkrył zwłoki turysty jeszcze w piątek. W sobotę przetransportowano je śmigłowcem do Zakopanego.
Lawina porwała turystę, poszkodowanego należy przetransportować do szpitala - tak wyglądał jeden ze scenariuszy szkoleń, w których brali udział polscy i gruzińscy ratownicy.
Ratownicy TOPR przeszukiwali lawinisko w rejonie buli pod Rysami. Okazało się, że alarm był fałszywy.
Bardzo trudne warunki panujące w Tatrach oraz brak jakichkolwiek śladów spowodowały, że TOPR wstrzymał działania poszukiwawcze 46-letniego turysty, który w ostatnią sobotę listopada samotnie wyruszył na Czerwone Wierchy.
Bardzo złe warunki atmosferyczne zadecydowały o zawieszeniu poszukiwań 46-letniego turysty, który w sobotę wybrał się w Tatry z zamiarem przejścia Czerwonych Wierchów.
Kolejny dzień poszukiwań zaginionego 46-letniego Rafała Pięcioraka nie przyniósł efektów. Pomimo wysiłków ratowników, przeczesujących rejon Czerwonych Wierchów, nie udało się natrafić na ślad zaginionego.
Temperatura odczuwalna w Tatrach spadła do nawet -29 st. C. A widoczność, sięgająca zaledwie 10 metrów, może być jeszcze większym niebezpieczeństwem w górach.
Ostatnia potwierdzona lokalizacja zaginionego turysty to Chuda Przełączka w masywie Ciemniaka. Mężczyzna był tam w sobotę, 25 listopada, tuż po godzinie 8 rano.
Poznaliśmy szczegóły rozporządzenia słowackiego Tatrzańskiego Narodowego Parku (TANAP) w sprawie zakazu wprowadzania psów na ten teren. Publikujemy pełny spis szlaków, których dotyczą obostrzenia.
W podsumowaniu sezonu letniego w górach, słowaccy ratownicy przyznają, że nie udało się wyjaśnić zagadki zaginięcia polskiego turysty w Tatrach Wysokich. Dodają, że to nie turyści z Polski najczęściej wołali o pomoc w słowackich górach.
W Tatrach, po kilkudniowych opadach śniegu, ratownicy TOPR ogłosili drugi stopień zagrożenia lawinowego powyżej wysokości 1900 metrów. Pokrywa śniegu na Kasprowym Wierchu wzrosła do 65 centymetrów.
Czy można pozostawić kogoś na noc w górach - w zimowych już warunkach, bez odpowiedniego ekwipunku i latarek - mając dobre intencje?
We wtorek nad ranem zakończyła się akcja TOPR w rejonie Przełęczy Krzyżne w Tatrach, podczas której uratowano dwie turystki. Kobiety zostawili w górach na noc koledzy, tłumacząc, że panie miały słabszą kondycję. W rejonie tym panują już zimowe warunki.
Z kolei po słowackiej stronie Tatr 22-letni turysta z Australii utknął w kosodrzewinie i nie mógł się z niej wydostać.
Ratownicy TOPR w czwartek wieczorem odnaleźli ciało turysty, który spadł z Giewontu do Doliny Strążyskiej. Ze względu na ciemności transport zwłok trzeba było odłożyć do piątkowego poranka.
Na pomoc turystom wyruszyło sześciu ratowników Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.
Minęły dwa tygodnie od zaginięcia polskiego turysty w rejonie Lodowego Szczytu. Od tego czasu górscy ratownicy nie natrafili na żaden jego ślad. Grupa poszukiwawcza bierze pod uwagę kilka hipotez.
TOPR podsumował jesienny tydzień w Tatrach. Pomocy potrzebowało 23 turystów - w większości były to urazy kończyn na skutek potknięć i poślizgnięć.
38-letni turysta z Polski zginął na miejscu. Do wypadku doszło na Wysokiej (2559 m n.p.m.) w słowackiej części Tatr Wysokich.
Prowadzone przez pięć dni poszukiwania 50-letniego turysty z Polski nie przyniosły rezultatu. Akcja będzie kontynuowana przez słowackich ratowników, ale już w nie takiej skali. - Wyczerpaliśmy cały zestaw standardowych kroków - mówi wiceszef HZS.
To był już czwarty dzień poszukiwań zaginionego w masywie Lodowego Szczytu w słowackiej części Tatr polskiego turysty. Ratownicy HZS i TOPR nie natknęli się na żaden jego ślad.
Trzeci dzień poszukiwań nie przyniósł rezultatu. W środę do akcji włączą się polscy ratownicy z TOPR. Z zaginionym 50-letnim turystą z Polski nie ma kontaktu od soboty.
W poniedziałek pogoda poprawiła się, można było użyć śmigłowca. Ratownicy ruszyli w teren, w powietrze wzbiły się drony. Niestety, kolejny dzień poszukiwań 50-letniego turysty w słowackich Tatrach zakończył się fiaskiem. Od soboty nie ma z nim kontaktu.
Trwa rykowisko jeleni. Głośne, basowe ryki, zaczynające się tuż przed zachodem słońca, a kończące o świcie, rozbrzmiewać będą w Tatrach do początku października. W tym czasie byki gromadzą wokół siebie stado łań i toczą o nie walkę z konkurentami.
Do wypadku w Tatrach doszło w niedzielne południe (17.09). Ofiarą jest młoda turystka z województwa mazowieckiego.
"Tego nigdy nie róbcie" - przestrzegają przewodnicy tatrzańscy. Chodzi o wspinanie się na niebezpiecznych szlakach z psem na plecach. Film z niemieckim turystą, który w ten sposób chciał poradzić sobie z trudnym odcinkiem, znalazł się w sieci.
TOPR podsumowuje wakacje. Najczęstszą przyczyną interwencji ratowników były poślizgnięcia i potknięcia turystów, w tym 14 to upadki z dużej wysokości. Kolejną przyczyną były zachorowania. Podczas dyżurów działało "prawo serii".
Do nieszczęśliwego wypadku doszło w sobotę (2.09) w Tatrach. Pomiędzy Szpiglasową Przełęczą a Wrotami Chałubińskiego turysta spadł w przepaść. Zginął na miejscu.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.