Każdy felietonista lubi kontakt z czytelnikami. A jak każdy, to również ja. A co?!...
Otwock, 9 maja 2016 roku. Nasz pan prezydent podniesionym głosem, z miną zbolałą i ustami wygiętymi w podkówkę, grzmi: "Ojczyznę dojną racz nam zwrócić, Panie!".
Wyprawa na K2 to poważna sprawa. Narodowa. Zatknąć na szczycie ostatniej niedostępnej zimą góry naszą flagę z Orłem Białym i obwieścić światu: "Poland is the best" - to jak pierwsze lądowanie na Księżycu. Marzenie wielu, w tym również moje. Ale. wszystko do pewnych rozsądnych granic.
Obecny reżim w Polsce władzy dobrowolnie nie odda. To raczej pewne. Im częściej i głośniej będzie ustami prezesa i jego akolitów mówił o demokracji oraz jej zasadach, tym bardziej, krok po kroku, będzie zmierzał w stronę budyniowatego autorytaryzmu. Najgroźniejszego z groźnych, przeczyszczającego łagodnie, bez przerywania snu o świetlanej przyszłości.
Jeszcze nie tak dawno, bo na przełomie wieku XIX i XX, każda polska wioskowa społeczność szczyciła się własnym głupkiem. Ów głupek pełnił ważną rolę: był swego rodzaju krzywym zwierciadłem dla zamkniętego świata ludzi, dla których to, co na zewnątrz, stanowiło "niepojęte", czyli nie do zaakceptowania.
- Halooo, czy to Departament Informacji Narodowego Banku Polskiego? - W słuchawce odzywa się ciepły, miły głos: - Taak, informacja, w czym mogę pomóc? - Nazywam się Andrzej Nowakowski i dzwonię do państwa w takiej... nooo... takiej, jakby to powiedzieć, nietypowej sprawie. - Taak, słucham.
Nad moim rodzinnym miastem, odkąd pamiętam, fruwało mnóstwo ptaków. Latały w różnorodności i ilościach dzisiaj niespotykanych. Stada wróbli w zasadzie nigdy nie schodziły poniżej stu rozwrzeszczanych osobników. Podobnie jemiołuszki, a zwłaszcza szpaki.
Z tym dodatkowym talerzem na wigilijnym stole był w narodzie problem od zawsze. Niby pusty symbol, ale jakże poprawiający samopoczucie!
Katarzyna Tusk, nazywana przez internetową społeczność "Kasią od ciuchów dla młodzieży", napisała książkę pod tytułem "Make photography easier". Książka jest po polsku, ale tytuł po angielsku brzmi dumniej. A co! Poprzednie wypracowanie Kasi nosiło tytuł: "Make life easier". Podejrzewam, że następnym jej dziełem będzie "Make love easier". A potem już poleci.
Wydawać by się mogło, że o akcie samospalenia Piotra Szczęsnego pomilczano, powiedziano i napisano już prawie wszystko. Precyzyjnie odtworzono okoliczności zdarzenia, opublikowano listy, w których tłumaczył motywy swojego samobójczego gestu, wysłuchano świadków.
W naszej Ojczyźnie cieszy oczy ponad osiemset pomników świętego Jana Pawła II. Wszystko wskazuje na to, że w roku 2018 ta liczba przekroczy magiczny próg - tysiąc!
Rok 2000, Frankfurt. Hotelowa restauracja w godzinach pomiędzy późną nocą a wczesnym porankiem. Rozmawiamy, a w zasadzie gadamy i gadamy... I jeszcze jeden drink.
Niemieckie poczucie humoru nigdy nie grzeszyło i nadal nie grzeszy wyszukaną subtelnością. Mówiąc wprost, bywa ono tępe niczym ostrze kosiarki po wystrzyżeniu gwoździ z deski fakira. Toteż nikt na świecie nie przejmuje się przesadnie żartami ani satyryczną twórczością naszych zachodnich sąsiadów. Ale są tacy, którzy traktują niemiecki żart na zabój poważnie.
W pewnym ważnym mieście w Polsce, w zgiełku comiesięcznej smoleńsko-religijnej naparzanki, której chaos z trudem ograniczają setki metrów metalowych barierek, naprzeciwko siebie stają dwaj goście w mniej więcej tym samym wieku, podobnie ubrani, w podobnie dziurkowanych trzewikach i kawowych skarpetkach. Odgradza ich jedynie kargulowy płot.
A to nam wyrzucili Jarosława Gowina z miesięcznika "Znak"! [Haszek] - zaryczał internet w wirtualną przestrzeń. Co prawda Gowin to nie arcyksiążę Ferdynand i wojny z tego nie będzie, ale - podobnie jak młody Habsburg - on też jest księciem: księciem tzw. Zjednoczonej Prawicy.
Gdy 13 kwietnia 1967 roku zespół The Rolling Stones koncertował w Sali Kongresowej Pałacu Kultury i Nauki (d. im. Józefa Stalina), nikt nie podejrzewał, że występ Micka Jaggera i jego kumpli uzyska po latach rangę tzw. historycznego momentu w powojennej Polsce.
Wieżowiec płonie jak pochodnia. W bezpiecznej od niego odległości pojawia się ponury gość z krainy deszczowców, odziany w czarny płaszcz z wielbłądziej wełny, z podniesionym kołnierzem o czerwonym podbiciu.
"Kobiety są faktem, a z faktami się nie dyskutuje" (Andrzej Mleczko). Ta prawda dotarła do mnie z siłą tsunami tuż po rezygnacji Małgorzaty Sadurskiej z funkcji szefowej kancelarii prezydenta i pchnięciu jej przez prezesa PiS-u na stanowisko wiceprezesa PZU - z "nieco" lepszym uposażeniem miesięcznym.
Gdy Beata Szydło, premierka mojego państwa, wzruszonym głosem wykrzyczała z sejmowej mównicy słynne już słowa: "Mam odwagę zadać elitom politycznym pytanie w Europie: dokąd zmierzacie, dokąd zmierzasz, Europo?! Powstań z kolan i obudź się z letargu, bo w przeciwnym razie codziennie będziesz opłakiwała swoje dzieci!" - przez myśl mi przemknęło: "No to mamy posprzątane".
Zasadnicza różnica między fauną a florą jest taka, że teoretycznie ta pierwsza ma niewielką, bo niewielką, ale jednak szansę ucieczki przed człowiekiem (na przykład przed polskim ministrem od przyrody), gdy tymczasem ta druga nie ma szans najmniejszych.
Gdy się ma za sobą sporo lat życia, to naturalną koleją rzeczy ogarnia człowieka niebezpieczna potrzeba opowiedzenia, co tak naprawdę się myśli i się czuje. Uff! Żeby wreszcie "wykrzyczeć" swoją prawdę, swój ból, swoje szczęście, swoje życie, a w ostateczności - po prostu siebie.
Rok był 1975. A może wcześniej?... Cudowne lata studiów w złotym czasie krakowskiej polonistyki. Ćwiczenia z literatury współczesnej z wówczas jeszcze panią doktor Teresą Walas wryły się w naszą pamięć na zawsze; oj, jeszcze jak na zawsze! W pamięć obecnej pani profesor Walas - jak sądzę - również.
Ta uroczystość mogła się nie odbyć! Na drodze między Toruniem a Warszawą miał miejsce groźny incydent z udziałem pana Antoniego. Internet natychmiast obiegła z ducha smoleńska wiadomość: zamach!
"W teatrach straszą reżyserowie z pomysłami" - pisał przed laty Sławomir Mrożek. Rok 2016 był bez wątpienia rokiem jednego reżysera, którego pomysł na teatr zdecydowanie przebił wizję Stanisława Wyspiańskiego, zawartą w słowach "Teatr mój widzę ogromny".
Święta tuż-tuż, ale "dobrze nie jest". To znaczy "jest dobrze", wszak to czas pierwszej gwiazdki, wigilii Bożego Narodzenia, barszczyku z uszkami, kolęd, prezentów, orędzia prezydenta i prymasa, dronów z choinkowymi lampkami made in China, a następnie filmu pt. "Kevin sam w domu". "Dobrze jest"...
Łódź świętuje! Najpiękniejszy w Europie dworzec kolejowy został wreszcie oddany do użytku. To miasto naprawdę zasługuje na chwilę radości. Zauważyć trzeba wszelako, że łodzianie manifestują swoje szczęście jakoś wyjątkowo żywiołowo, aż dziw bierze. I czemuż to?
Ten obrazek przejdzie do historii i stanie się symbolem czasu - obecnego czasu. Trudno - jakie czasy, taki symbol. Poseł i prokurator Stanisław Piotrowicz, prezentując uzębienie konia arabskiego na wybiegu, rozbawiony ryczy z trybuny sejmowej "Precz z komuną! Precz z komuną! Precz z komuną!".
Gdy Polskę obiegła wiadomość, że Senat RP odrzucił kandydaturę Bolesława Leśmiana jako jednego z patronów nadchodzącego roku pańskiego 2017 (140. rocznica urodzin i 80. rocznica śmierci poety), w mediach i na internetowych forach zawrzało. I nadal wrze.
Tegoroczne obchody dziewięćdziesiątej ósmej rocznicy odzyskania niepodległości przebiegały jak kraj długi i szeroki w radosnej i podniosłej atmosferze. Szczególnie w Warszawie.
Jerzy Putrament (czy ktoś jeszcze pamięta tego czerwonego literata, co to na jego widok Jerzy Andrzejewski mdlał?) powiadał, że pisarz to na ogół mało atrakcyjny małż, który od czasu do czasu rodzi perłę w postaci dzieła.
W sobotę 29 października bieżącego roku pan prezydent Andrzej Duda powiedział na rynku w Starym Sączu: "Obiecuję (...) bo przecież złożyłem przysięgę, że będę kontynuował to dzieło, którego się podjąłem". Następnie podkreślił z naciskiem, że to dzieło będzie kontynuował spokojnie, do końca kadencji.
Benefis pana Antoniego trwa w najlepsze i potrwa jeszcze dłuuugo... Nic nie wskazuje na to, że wkrótce nastąpi grand finale.
Minęło 40 lat od powstania KOR. Tej rocznicy nie powinno się dziś obchodzić. To jakiś ponury rechot historii...
Urodzony w 1985 roku Patryk Jaki, wiceminister sprawiedliwości RP, należy do pierwszego pokolenia, które doświadczyło tak gwałtownej zmiany modelu wychowania obowiązującego w naszej ojczyźnie. Jednym z wielu objawów owej rewolucji, czego nie uświadamiamy sobie na co dzień, była wymiana dotychczasowego tzw. korpusu imion, które nadawano nowo narodzonym obywatelom.
Niewiele pamiętam z pierwszych chwil w szkole: twarz naszej pani (widzę ją do dzisiaj), radość z nauczenia się zapinania guzików szkolnego fartucha oraz przemówienie ministra od edukacji, który przez radiowęzeł życzył mi dobrze w socjalistycznej "łojczyźnie". To jednak ledwie strzępy z pierwszego roku szkoły. Ale już druga klasa - to coś całkiem innego!
W Borach Tucholskich grzybów tyle, że w punktach skupu idą za grosze. Turyści znoszą je z lasu w czym się da, w ilościach przemysłowych. Następnie kombinują, jak to wszystko przejeść, ususzyć lub zamarynować.
Naprzeciw redaktorki Katarzyny Kolendy-Zaleskiej w błękitnej scenografii studia TVN siedzą poseł Jacek Żalek i mniej znany poseł opozycji. Emisja na żywo.
No to mamy problem! Precyzyjniej rzecz ujmując - jesteśmy świadkami sporu o wszystko. O nauczanie Kościoła, o słowa Franciszka, o sens Ewangelii, o najważniejsze przykazanie Pana Boga: "byście się wzajemnie miłowali". Ale mamy także spór o Polskę, jej historię, spór o to, kto w naszej ojczyźnie jest "obcy", a kto "swój"...
Kiedy z mównicy sejmowej prezes wypowiedział słynne słowa: "Żadne krzyki i płacze nas nie przekonają, że białe jest białe, a czarne jest czarne!" - żaden z posłów nie poczuł niepokoju. Wręcz przeciwnie, wszyscy wydawali się rozbawieni przejęzyczeniem.
Młody, pyzaty, o jasnym, niewinnie dziecięcym spojrzeniu rzecznik Rafał Bochenek był łaskaw zauważyć, że pominięcie w wystawie fotograficznej pt. "Polska w NATO" wizerunków Jana Nowaka-Jeziorańskiego, Aleksandra Kwaśniewskiego, Bronisława Geremka i paru innych "obcych" - to drobiazg.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.