"Chcemy, by nasze hasło - jedna Polska, jeden naród, jedna szansa, jedna godność - zostało zrealizowane. To jest nasze zadanie, nasze posłannictwo. Żaden przeciwnik, sam diabeł nas nie zatrzyma w walce o to, byśmy to posłannictwo zrealizowali!" - powiedział prezes i zarazem gwarant Polski dobrej i szczęśliwej, na konwencji PiS w Przysusze, w ramach nowego programu partii poświęconego rolnikom.
Wszyscy mamy zapewnione bezpieczeństwo i nic nam już nie grozi. A jak zagrozi, to bezpieczeństwo zapewni nam duet dwóch Mariuszów, którzy stoją na straży i w służbie bezpieczeństwa narodowego. Krótko mówiąc, teraz jest bezpiecznie, a na wschodniej granicy Rzeczypospolitej jest przenajbezpieczniej.
Pewnego razu w czasie porannej wędrówki po pustych ulicach Krakowa Sławomir Mrożek rzekł do mnie, że w teatrze nie ma nic gorszego niż reżyser z wizją i podobnie jest w polityce - polityk z wizją to zapowiedź tragedii. Miał rację!
Sam Gowin użył swego czasu metafory "dobrego politycznego chleba" jako warunku wyborczego sukcesu, jednak nie okazał się dobrym piekarzem. Może zatem warto, żeby przyswoił sobie podstawowe czynności przy wypieku chleba - pisze Andrzej Nowakowski w felietonie "Polityka i chleb".
- Ty chiński Żydzie! - syknął w moim kierunku lekko tłusty facet w średnim wieku, o księżycowo okrągłej twarzy, w autobusie 503. A było tak... Uprzedzam: ostro, choć banalnie; ot, standardzik w krakowskich środkach komunikacji publicznej.
Czas mody na rozmaite koszulki ze słynnym znakiem graficznym "KONSTYTUCJA" już minął. Kolory wyblakły, sprane i powyciągane w środkowych rejonach brzusznych T-shirty w końcu wylądowały w naszych szafach jako pamiątka walki w obronie ustawy zasadniczej.
Dobra wiadomość jest taka: na skutek pandemii Polaków... przybywa. Niestety (według naszych prawicowych "demografistów") jest też wiadomość zła: inne nacje są w tej dziedzinie bardziej progresywne - pisze Andrzej Nowakowski.
...a przecież wystarczyłoby załatwić artystów odmownie za pomocą jednego, krótkiego zdania: "Nie będzie tej wystawy i co nam zrobicie, no co?!". Ale nieee...
Przycupnąłem. Na ławce. Na Plantach w okolicach Barbakanu. W drodze do pracy na św. Jana.
Polacy nie czytają. Precyzyjniej rzecz ujmując: czytający są w mniejszości. Trudno uwierzyć, ale badania OECD nad stanem czytelnictwa w Unii Europejskiej wskazują, że ledwie 1,5 proc. naszych rodaków deklaruje, że w ciągu roku bierze do ręki więcej niż 10 książek. Co gorsza, na tle innych krajów unijnych Polska ma tę specyficzną cechę, że w naszym kraju nie czytają całe grupy społeczne!
Nic takiego... Codzienny obrazek w większości polskich dzienników telewizyjnych. Kamera przemysłowa beznamiętnie rejestruje takie oto kadry w jednej z galerii handlowych: kolejka do kasy, około sześćdziesięcioletni mężczyzna odwraca się do stojącej za nim kobiety i z całej siły, z półobrotu, wali ją pięścią w twarz...
Niedziela, około trzeciej nad ranem. Delikatne drapnięcie w gardle. Po chwili ustępuje. Ale już do rana nie jestem w stanie zmrużyć oka. W myślach zaklinam rzeczywistość, ale tak naprawdę wiem, że to jest TO. "Taki głupi to ja już nie jestem, może głupi, ale taki to już nie" - nuciłem w myślach.
Sztuka mistrzowskiego posługiwania się językiem rynsztokowym była i jest dana niewielu. Polskie językoznawstwo do dzisiaj nie doczekało się monografii na ten temat, w złudnym przekonaniu, że "pierdolić nie warto".
"Ja w sprawie Banasia"... Czy ktoś jeszcze pamięta Banasia? Kto to był Banaś? Jaka "sprawa"? I o co się rozchodzi? A przecież rzeczony Banaś (i wiadomy hotel na godziny) jeszcze tak niedawno zaprzątał uwagę polskiej opinii publicznej.
Walka z niewidzialnym wrogiem toczy się w najlepsze, na rozmaitych frontach i w rozmaitych miejscach. Przybiera różne formy, zmienia też nasze zachowania, które - choć mało dostrzegalnie - decydują o tym, jak prezentujemy się wobec innych i jak komunikujemy się z sobą na co dzień; maseczki są tu najmniej ważne.
Andrzej Nowakowski, szef wydawnictwa Universitas, stworzył książkę o Rynku Głównym, która jest dokładnie taka, jak to miejsce - fundamentalna, ogromna i wielowątkowa.
Wielofunkcyjny minister od nauki i edukacji Przemysław Czarnek, w telewizji tzw. publicznej, do rektora WUM Zbigniewa Gacionga: "Pan szczepi celebrytów, ubeków. Na litość boską"!
Lata osiemdziesiąte ubiegłego stulecia. Stary Kleparz w Krakowie. Niepozorna dama w moherowym bereciku krąży bezszelestnie pomiędzy straganami i beznamiętnym szeptem wypowiada magiczne słowa: "Cielęcina, cielęcina, cielęcina.".
"Bóg się rodzi, moc truchleje (...) Podnieś rękę, Boże Dziecię, błogosław ojczyznę miłą"... Kolędowy czas.
"Kiedy rozum śpi, budzą się demony" - to jedna z najbardziej znanych i rozpoznawalnych fraz w historii sztuki. Ten tytuł akwaforty, stworzonej przez Francisca Goyę najprawdopodobniej w roku 1798, dorównuje uniwersalnością Szekspirowskiemu "Być albo nie być".
Jednej ze swoich studentek zadałem prowokacyjne pytanie: - Czyż nie lepiej zamiast "Wyp...dalajcie!" powiedzieć to samo, ale nieco kulturalniej, na przykład "Idźcie sobie precz"? - Jej oczy powiększyły się do rozmiarów filiżankowych spodków, po czym studentka wyjaśniła mi precyzyjnie: - Do chama należy mówić językiem, który cham rozumie.
ONI stracili umiar. W środku pandemii, przeciwko kobietom, ale i mężczyznom też, przeciw światu, wbrew empatii i zdrowemu rozsądkowi, na przekór normalnej i ponadnormalnej wrażliwości, bez ponoszenia odpowiedzialności za bezmiar potencjalnych nieszczęść, odrzucając racjonalne myślenie i wszystko, co jest tak fundamentalne, że nie sposób tego wyrazić słowem - ONI mają jasność w temacie! Poszli bezrozumnie na całość. I twierdzą, że bronią zapisów Konstytucji. ONI rzucają światu wyzwanie. Ech...
Sasin Jacek, minister od państwowych aktywów, uznał, że podobnie jak prezes Kaczyński, premierka Szydło, a także marszałkini Witkowa powinien zrobić się na bóstwo, wszak często gości w telewizji i nie wypada, żeby występował jak obszlompany, spocony menel, co to straszy ludzi, zamiast ich zachwycać swoją radosną i łagodną napudrowaną fizjonomią.
Spór pomiędzy Rodzinami w Polsce tlił się od dłuższego czasu. Wezbrał gwałtownie w okolicy wyborów na Dudę Andrzeja.
Normalne to jest to, że minister od kultury wraz z całym swoim resortem winien o artystów dbać, czyli traktować ich z należytym szacunkiem, uczciwością, nieba im uchylać, tworzyć dogodne warunki twórczej pracy i zapewniać opiekę państwa nad upowszechnianiem ich dorobku.
Nie ma na świecie partii politycznej, która w swojej talii liderów nie miałaby własnego zestawu partyjnych głupków, co to zaświadczają o jej intelektualnej kondycji. W Polsce też jest "raczej nie inaczej" - jak mawia Jolasia z "Kiepskich". Każda partia może się poszczycić swoimi głupkami, ale TA partia przebija wszystkich. Partyjnych głupków u nich dostatek, a na ich czele ten jeden: Rysio Czarnecki, ksywka Obatel, a wcześniej: Rychu, Riczi i Rikardo.
Niby wakacje, sezon urlopowy, zwany ogórkowym. Ale nic z tych rzeczy! Nie ma dnia, który by nie zaskakiwał kolejną porcją wydarzeń, co to ich nie sposób ogarnąć felietonową formą.
Kto to powiedział? "Szczytem mądrości ludzkiej jest dostosować swe usposobienie do okoliczności i zachować spokój ducha na przekór szalejącym w świecie burzom".
Nigdy w życiu nie napisałem listu otwartego. Ten gatunek zawsze mnie onieśmielał i czynił niepewnym. Co innego satyra, pamflet czy paszkwil - ooo, na tym terenie zawsze czułem się radośnie bezkarny i całkowicie nieodpowiedzialny.
W roku 1960, ku zdziwieniu moich starych, przeszedłem do drugiej klasy podstawówki. Przeszedłem, bo... byłem grzeczny i pani mnie lubiła.
Radosne szaleństwo prezesa w robieniu Polakom dobrze przybiera na sile. Fascynujące! Właśnie zlikwidowano jeden z ważnych ośrodków komuszych wpływów, czyli radiową "Trójkę", wszak jego ból jest lepszy...
Czy pojedynczy człowiek może dokonać rewolucji i wyznaczyć nowy bieg historii, zmieniając tym samym dzieje ludzkości?... Zapytajcie tego nieznanego Chińczyka, który przez głupotę lub z biedy nie dogotował nietoperza i spowodował... wiadomo co.
Po pierwsze, musicie panowie przyswoić sobie, że to władza decyduje o waszym szczęściu, a nie wy. Po drugie, ważne jest to, kto personalnie reprezentuje władzę, która decyduje o waszym szczęściu.
W czasie zarazy pan doktor Jarosław Gowin stał się tzw. języczkiem. Znaczy się "języczkiem u wagi" w politycznej grze o przyszłość Polski, polskiego narodu naszego jedynego, czyli nas - "pani, pana, społeczeństwa".
- Pani Weroniko! To co dzisiaj? - głośno pytam przez zamknięte drzwi piętro wyżej. Słyszę wolne tuptanioszuranie, po czym łagodny głos sąsiadki.
Wiadomo: Dżastin Biber jest debeściakiem! Widziałem w tefałpe. Szaleństwo podrośniętych małolatek przed hotelem, nocne czuwanie, płacz, spazmy i takie tam. Kultura uniesień. W naszej ojczyźnie za Bibera w tefałpe robi obecnie niejaki Zenek.
Tempo i piekielny dramatyzm rewolucji ustrojowej w Polsce szybko ruguje z pamięci chwile - nie tak częste przecież - radosnych narodowych wzruszeń. Jak chociażby to, które było naszym wspólnym udziałem podczas noblowskich uroczystości z Olgą Tokarczuk w roli głównej. A szkoda...
Pan prezydent Andrzej Duda postanowił, że nie weźmie udziału w obchodach 75. rocznicy wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau w Jerozolimie. Podjął taką decyzję, ponieważ uniemożliwiono mu zabranie głosu podczas tego wydarzenia - w sytuacji, kiedy Putinowi umożliwiono, a jemu nie umożliwiono.
W maju 1987 roku osiemnastoletni dzieciak, pilot amator Mathias Rust z Niemiec (sic!), w malutkim samolociku Cessna F 172P Skyhawk II przyleciał "znikąd" i wylądował na... placu Czerwonym w Moskwie, wzbudzając zdziwienie i zachwyt przypadkowych turystów, a także radzieckich służb wszelkiej maści.
Zanim Andrzej Lepper się powiesił (?) w sierpniu 2011 r., cała tzw. polska klasa polityczna traktowała go jak chama i prostaka, któremu do pięt nie dorastał nawet Jakub Szela. Po tragedii owa klasa taktownie zamilkła - w przekonaniu, że Lepper odpłynie w zapomnienie i nigdy nie wróci; wszak tragedia tragedią, ale to jednak był cham.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.