Wydawać by się mogło, że o akcie samospalenia Piotra Szczęsnego pomilczano, powiedziano i napisano już prawie wszystko. Precyzyjnie odtworzono okoliczności zdarzenia, opublikowano listy, w których tłumaczył motywy swojego samobójczego gestu, wysłuchano świadków.

Pięknie i wzruszająco opłakano tę samotną śmierć w płomieniach i cierpieniach fizycznego bólu. Najbardziej wzruszająco uczynił to ks. Adam Boniecki w pożegnalnej mowie nad urną Piotra Szczęsnego. Ale też... paskudnie i grzesznie obśmiano to „zdarzenie”. Zrobili to głównie heroldzi „dobrej zmiany”, że przypomnę jedynie Ziemkiewicza, który w gadzinowej telewizji oświadczył: „Troszkę się tu śmialiśmy z tego samospalenia”. Śmiał się wraz Emilią Pobłocką. O innych nie warto już wspominać, dali upust swojemu rozbawieniu na rozmaitych forach internetowych.

Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie

Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi

Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.

Michał Olszewski poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze