Marię Annę (Maszę) Potocką od zwolnienia z MOCAK-u dzieli tylko podpis prezydenta. Procedura odwoławcza właśnie dobiega końca. Muzeum czekają historyczne zmiany. Inne instytucje kultury w Krakowie - także.
Chciałabym, byśmy dorośli do rzeczywistości, w której finał sprawy z Krakowa jest standardem. Nie novum, któremu się dziwimy. Jeśli sąd wydał prawomocny wyrok, który udowadnia czyjąś winę, to z czym mamy jeszcze dyskutować? - tak Marta Cienkowska, Wiceministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, komentuje zwolnienie Maszy Potockiej, dyrektorki MOCAK-u. Po kolejnej sprawie mobbingu w instytucji kultury, resort zapowiada zmiany.
- Nie doszło do polubownego załatwienia tej kwestii i rozwiązania umowy z Marią Anną Potocką za porozumieniem stron. Prezydent Krakowa podjął decyzję o wszczęciu procedury odwoławczej - przekazała "Wyborczej" Joanna Krzemińska, rzeczniczka Aleksandra Miszalskiego, prezydenta Krakowa.
- Niektórzy uważają, że nie powinni tak ciężko pracować, a jak im się zwróci uwagę i poprosi, żeby jednak coś robili, to uważają to za mobbing - tak prof. Jacek Majchrowski broni Marii Anny Potockiej, szefowej MOCAK-u. Sąd orzekł, że jej podwładna była przez nią mobbingowana. W czasie kadencji byłego prezydenta Krakowa zarzuty stosowania przemocy wobec pracowników pojawiły się także w innych placówkach kultury: w Teatrze Groteska i Bagateli.
"Jesteśmy zbulwersowani bagatelizowaniem prawomocnego wyroku niezawisłego sądu oraz listem poparcia ludzi kultury dla Marii Anny Potockiej".
"Rozrzutność kulturowa" - tak dzisiaj określa się zwolnienie z pracy kogoś, kto przez lata mobbował swoich podwładnych; i jest na to nawet wyrok sądu.
Aleksander Miszalski dał Maszy Potockiej tydzień na decyzję, czy podpisze wypowiedzenie umowy o pracę w MOCAK-u za porozumieniem stron - ustaliła "Wyborcza". - Moje stanowisko jest jednoznaczne. Nie akceptuję takich standardów zarządzania, komunikacji w pracy i podejścia do pracowników. Nie będzie pełnić funkcji dyrektorskich - oświadczył prezydent Krakowa.
Miejska spółka Kraków 5020, która powołała do życia szeroko krytykowaną miejską telewizję, przejdzie w stan likwidacji - przekazał prezydent Krakowa Aleksander Miszalski. Zmian w Krakowie będzie jednak więcej. Pracę traci m.in. Lech Kucharski, wieloletni radny Jacka Majchrowskiego oraz Maria Anna Potocka, dyrektorka MOCAK-u.
"Maria Anna Potocka kończy swoją pracę w MOCAK-u. Cenię jej doświadczenie i wiedzę, ale nie widzę możliwości dalszej współpracy" - poinformował w środę prezydent Krakowa Aleksander Miszalski.
Czy docierały do pani sygnały, że pracownicy mają problemy zdrowotne wynikające z pracy w MOCAK-u? Że mają depresję, stany lękowe? - Pani chyba oszalała. Ja nie mogę tego słuchać - reaguje Maria Anna Potocka, krytyk sztuki współczesnej i dyrektor MOCAK-u. Sąd wydał wyrok wskazujący, że stosowała mobbing wobec jednej z byłych pracownic. Do redakcji zgłosiły się inne osoby, które opowiedziały o jej przemocowych zachowaniach wobec pracowników.
Zdjęcie Marii Anny Potockiej z zasłoniętymi oczami podpisano hasłem: "Mobbing w sztuce. Kolekcja MOCAK-u". - Praca ze mną nie jest pasmem rozkoszy, bo jestem dyrektorem wymagającym - przyznaje szefowa krakowskiego muzeum sztuki współczesnej.
- Sąd pierwszej instancji poświęcił cztery lata na dokładne rozpoznanie sprawy, przedstawił obszerne uzasadnienie wyroku. Postanowiłam, że nie będę się odwoływać od jego decyzji - mówi "Wyborczej" Delfina Jałowik, obecna dyrektorka Bunkra Sztuki. To zamyka drogę do apelacji od wyroku wskazującego, że w tej miejskiej galerii doszło do mobbingu w czasie, gdy jej dyrektorką była Maria Anna Potocka.
Po tym, jak Wyborcza ujawniła wyrok sądu, wskazujący, że Maria Anna Potocka jako dyrektorka Bunkra Sztuki dopuszczała się mobbingu, Państwowa Inspekcja Pracy sprawdza, czy do łamania prawa nie dochodzi w kolejnej placówce, którą kieruje Potocka - czyli w MOCAK-u. Własną kontrolę w muzeum równolegle planuje krakowski Magistrat.
Aleksander Miszalski rewiduje swoją reakcję na reportaż "Wyborczej", w którym upubliczniliśmy, że była pracownica Marii Anny Potockiej udowodniła przed sądem mobbing. Prezydent Krakowa zapowiedział spotkanie z szefową Bunkra Sztuki w celu złożenia wyjaśnień. W sprawę zaangażowało się też Ministerstwo Kultury.
- Mobbing przed sądem udowodnić trudno. Góra co dziesiąta sprawa orzekana jest na korzyść pracownika - mówi Dorota Dudek, adwokatka z Polskiego Towarzystwa Prawa Antydyskryminacyjnego. Lidii Krawczyk się udało. Krakowski sąd przyznał, że padła ofiarą mobbingu w Bunkrze Sztuki ze strony pracodawcy. Dyrektorką była wtedy Maria Anna Potocka. - Dla trójki moich dzieci zaciskałam zęby i znosiłam kolejne upokorzenia w pracy, absurdalne polecenia służbowe - wspomina Lidia Krawczyk.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.