Oliwia i Nadia zginęły z rąk swojej mamy w czwartek wieczorem. Do dziś nie wiemy, co było bezpośrednią przyczyną ich śmierci, bo znalezione w pogorzelisku za domem zwłoki kilkulatek, były zbyt mocno zwęglone. Ojciec dzieci miał powiedzieć śledczym, że dostrzegł ostatnio zmiany w zachowaniu żony.
Piętrowy biały dom, równo przystrzyżona trawa, niewielki plac zabaw. Dom, w którym mieszkała 40-letnia Monika razem z córeczkami: 5-letnią Oliwią i 3-letnią Nadią, wyróżniał się we wsi - małej miejscowości położonej nieopodal granicy z Podkarpaciem, godzinę jazdy od Rzeszowa. Odnowiony, nowoczesny, z dużym podwórkiem, stał na uboczu.
- Dom był zadbany. Sąsiedzi i rodzina kobiety zgodnie przyznają, że matka doskonale opiekowała się dziećmi - mówi prokurator Mieczysław Sienicki, rzecznik prokuratury okręgowej w Tarnowie, która bada sprawę zabójstwa sióstr Oliwii i Nadii, które zginęły w czwartek wieczorem w swoim domu w Woli Szczucińskiej.
Wszystkie komentarze
Małe dziewczynki bywają bardziej wkurzające od tych dorosłych,
ale mimo wszystko - nie można będąc normalną matką zabić własne dzieci.
Jakaś choroba psychiczna i impuls z gatunku: zdrada męża. I za karę mu
córki zabiła.
Może dość rozgrzeszania pie...iętych suk ? Jak mąż by zabił to co, usprawiedliwiałoby go to że zupa była za słona ?