Zabrali jej telefon i laptop, przewieźli do szpitala, otoczyli kordonem, a w gabinecie lekarskim kazali się rozebrać, kaszleć i kucać dokonując w ten sposób rewizji osobistej. Sąd uznał, że takie działania policji w sprawie pani Joanny z Krakowa nie są nadużyciem uprawnień, choć Rzecznik Praw Pacjenta błędów naliczył co najmniej kilka. Sąd uznał jednak, że kobieta... szuka rozgłosu.
Kazali jej się rozebrać i kucać, zabrali telefon, legitymowali lekarzy. W krakowskim Sądzie Okręgowym właśnie rozpoczął się proces o zadośćuczynienie dla pani Joanny za niesłuszne zatrzymanie jej i jej rzeczy przez policjantów. Po ponad roku od skandalicznej interwencji funkcjonariuszy, za którą do dziś nikt nie poniósł odpowiedzialności. Pełnomocnik policji uważa, że nie ma podstaw do odszkodowania.
Prokuratura w Piotrkowie Trybunalskim odmówiła wszczęcia śledztwa w sprawie interwencji policji wobec pani Joanny z Krakowa. Mecenas Kamila Ferenc - pełnomocniczka poszkodowanej - złożyła do sądu zażalenie na decyzję śledczych.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.