O nauczycieli trzeba zadbać, ale mądrze. Zawsze byłem zwolennikiem tego, by zarabiali przynajmniej 10 tys. zł na rękę, ale pod warunkiem, że zdadzą egzamin zawodowy jak lekarze. I przejdą badania psychologiczne. Dlaczego ma ich nie być dla osób, którym powierzamy nasz największy skarb, nasze dziecko? - uważa dr Karol Dudek-Różycki, nauczyciel.
Olga Szpunar: Dariusz Martynowicz, Nauczyciel Roku 2021, w wywiadzie udzielonym mi w ubiegłym tygodniu powiedział, że dość ma powszechnego jękolenia o tym, jak źle jest w edukacji. A pan zdaje się chce trochę pojękolić?
Dr Karol Dudek-Różycki, chemik, przewodniczący Polskiego Stowarzyszenia Nauczycieli Przedmiotów Przyrodniczych: - Pojękolić, pojóziolić... Jest tyle wspaniałych słów, określających naszą cechę narodową, polegającą na ciągłym narzekaniu. "Józiolenie" na przykład wymyślił Leszek Miller, nawiązując do stylu Józefa Oleksego. Stanisław Lem, opisując narzekania Polaków, mówił o niekończących się "jeremiadach". Też ładnie. Jak zwał, tak zwał. Faktycznie dużo tych jeremiad, jękolenia i józiolenia zwłaszcza na to, co dzieje się w edukacji. Czytałem wywiad z panem Martynowiczem. Uważa, że niezadowolenie należy przekuć w czyn i działać, aby się poprawiło. Więc przekułem. Polskie Stowarzyszenie Nauczycieli Przedmiotów Przyrodniczych wysłało swoje uwagi do projektu podstawy programowej przedmiotu edukacja zdrowotna.
Wszystkie komentarze
Ale zrobienie ministrem nauczyciela też nie musi być najlepszym pomysłem. Wszyscy pamiętają, jak wyglądało ministerstwo pod władzą nauczycielki Zaleskiej, a w mniejszej skali Barbara Nowak również była przecież nauczycielką.
O czym my w ogóle mówimy?
Warszawa, liceum integracyjne ze średniej półki. Wychowawczyni kupuje bilety do teatru na balkonie, bo umyka jej, że ma w klasie chłopaka na wózku.
Klasa siedzi na balkonie, chłopak na wózku wraz z koleżanką, której jest zwyczajnie przykro, na parterze.
Klasa zszokowana. Wychowawczyni jest głupio.
O jakich podstawach programowych i metodologii mówimy, skoro tu brakuje podstaw rozsądku i myślenia?
"Ale zrobienie ministrem nauczyciela też nie musi być najlepszym pomysłem. Wszyscy pamiętają, jak wyglądało ministerstwo pod władzą nauczycielki Zaleskiej, a w mniejszej skali Barbara Nowak również była przecież nauczycielką."
Dla tego, jak słusznie postuluje dr Karol Dudek-Różycki trzeba trzeba wprowadzić egzaminy zawodowe i testy psychologiczne. Jak widać po przywołanych przez Ciebie paniach, nie każdy może być nauczycielem!
Przestałem ją lubić, gdy zaczęła wprowadzać chaos w edukacji nieprzemyślanymi zagraniami pod pubbliczkę.
Już starożytni Rzymianie mówili ze nie od razu Krakow zbudowano.. :-)
Nauczycielkami, jak zauważyłem, zostają kobiety, które jako dziewczynki miały zawsze podkreślone tematy, zrobione marginesy w zeszytach, przeczytane lektury, pani ją lubiła, do tego brak fantazji, nudna osobowość i brak pomysłu na życie. Efekty jak widać. W szkole najlepsze doświadczenia miałem z nauczycielami płci obojga co nieco ześwirowanymi, czasami cholerykami, ale pasjonatami wiedzy i zawodu. Niestety, takich świrów obecnymi zasiłkami (bo pensją nazwać tego nie można) do szkoły nie przyciągniemy. Bo po czym poznać nauczyciela na spacerze w parku? Kaczki mu chleb rzucają.
Całkowita racja. Pan Karol jeszcze powinien zdradzić jak dzieli etat między szkołę i swoje drugie miejsce zatrudnienia... Dla pełnoetatowego nauczyciela - najczęściej nauczycielki - ta praca jest jak kopanie rowów, szycie na akord bluzeczek w szwalni lub kręcenie śrubek na taśmie. Na eksperymenty dydaktyczne i szaleństwa trzeba mieć przestrzeń i możliwości. Co do "nudnych, bez polotu i osobowości" dziewczynek zostających nauczycielkami... No, raczej sekwencja jest inna... To najczęściej na kobiety spycha się zadania uciążliwe, monotonne i upierdliwe - bo one to tak ładnie ogarną... Co wg. mnie wynika z odpowiedzialności i zrozumienia nieuchronności pewnych zjawisk... Jak w opiece nad dziećmi i starszymi: nakarmić, podetrzeć pupę, położyć spać (i tak w kółko).
To źle zauważyłeś. Nie uogólniaj proszę.
bzdury piszesz
dałam plusa.... ale nie do końca masz rację....Jeśli uczysz w szkole, to pomyśl o tych nauczycielkach, które swoja niezbornością głupotą wręcz irytują. także o tych dyrektorkach ciągle w przyklęku przed kapłańcem.
Jedno jest pewne, to jest bardzo trudna praca!
Czyli mężczyźni nauczyciele nie pracują ciężko na co dzień? Dziwna obserwacja. Zauważ jednak, że ci celebryci, jak ich nazywasz, pracują dużo więcej niż przeciętny nauczyciel.
Przez cały okres mojego "okresu uczenia się" czyli 12 lat ( bez okresu studiów) spotkałem CZWORO !!!! nauczycieli których pamiętam i dobrze wspominam: dwie panie nauczycielki w szkole podstawowej i dwóch panów profesorów w liceum. I od tamtych "starych dobrych czasów" uważam , że w edukacji jest coraz gorzej.
masz pomysł to się podziel a nie gryziesz po kostkach jak pies Pluto
Sądzę, że zupełnie nie chodzi o to by komukolwiek dokopać. Poza tym punktem - zgoda.
Jakoś u lekarzy że zdanym egzaminem na koniec studiów egzamin dopuszczający do samodzielnej pracy nikomu nie widzi.
A na kolejne stopnie też zdają.
Brawo, komentarz bardzo trafny, podpisuję sie? pod nim. Nauczycielka.
We wszystkich rynkowych zawodach jest tak, że się kształcimy, szkolimy, jesteśmy poddawani ocenom.
Jesteś tak dobry jak ostatni kwartał lub rok.
Nikt nie zostaje sprzedawca/dyrektorem/prezesem/głównym specjalistom na całe życie zawodowe.
W pedagogice, prawie i medycynie pewne uprawnienia są ja fale życie i to rodzi patologie. Na czym cierpią najzdolniejsi z Waszych zawodów.
Oczywiście, poddajmy wszystkich - opłacanych z budżetu - pracowników takim samym zasadom. Łącznie z ilością godzin spędzanych na świadczeniu usług w siedzibie pracodawcy/ na slużbie, a tymi na przygotowanie do pracy w domu. I z wakacyjną przerwą. Nie chcę dokopać nauczycielom, a uczennicą byłam bardzo dobrą. Jestem za bardzo dobrymi płacami dla nauczycieli, ale świetna płaca powinna iść za świetną pracą. Egzamin końcowy - trudny - i wysokie wynagrodzenie pozwolą nauczycielom odzyskać prestiż zawodowy, a to wpłynie na ich autorytet u rodziców oraz uczniów.
Polska szkoła jest w kompletnym rozkładzie. Gdy by nie nauczyciele, którzy nie zawsze mogą się przekwalifikować i pracować w innym zawodzie, bo są za starzy, to ten system edukacji po prostu by runął z dnia na dzień. Wszystko wisi na 50 i 60 latkach, którzy nie mogą doczekać się emerytury. A po nich nikt nowy już nie przyjdzie, bo żaden młody nie jest masochistą i nie cierpi na syndrom sztokholmski.
Każdy chyba pamięta ze swojej szkoły co najmniej jednego nauczyciela, który uczył na podstawie notatek z czasów studiów. Bez względu na to, jak dawno te studia były.
A egzamin nauczycielski jest całkiem uzasadnionym sposobem zakończenia kształcenia pedagogicznego.
100/100
Specjalistą
A po tym egzaminie lekcje ba podstawie notatek do egzaminu? Beż sensu uwaga. Ludzie albo się rozwijają,albo nie
Ktoś czułą strunę szarpnął?
Czy nauczycieli ktoś uczy nauczać w ogóle? Czy ktoś sprawdza kandydata, a później nauczyciela, psychologicznie?
Nauczyciele przechodzą takie egzaminy. Nazywają się egzaminami na mianowanego oraz dyplomowanego.
Nauczyciel bez przerwy jest oceniany. Poznaj realia, nim się wypowiesz.
W sedno. Emeryci trzymają polską szkołę, młodzi nawet jeśli się zatrudnia, uciekają po kilku dniach.
A czy są szkoły zawodowe dla nauczycieli? Kiedyś były tzw. SN-y (Studium Nauczycielskie). Tam w większości szli ludzie, którzy gdzieś z tyłu głowy mieli myśl by uczyć innych.
Teraz jest to faktycznie łapanka wśród nieświadomych swojej przyszłości absolwentów różnej maści uniwersytetów i wyższych szkół tego i owego.
Wydaje mi się, że podobnie będzie za jakiś czas z lekarzami. Będą ci po Akademiach Medycznych i ci po Uniwersytetach Medycznych.
A wszystko i tak zależy od chęci do pracy, a wcześniej chęci do nauki, a jeszcze wcześniej od pomysłów na to co chce się robić i kim być.
Nie ma żadnej łapanki nieświadomych. Żeby zostać nauczycielem, trzeba skończyć specjalizację pedagogiczną, którą każdy student uniwersytetu osobiście wybiera, albo studiować na kierunku pedagogicznym.
rozumiem, że jak bedzie trudniej, to będzie więcej chętnych
Ale jak będzie dobra płaca, to chętni się znajdą
A kim będziesz bez tej specjalizacji? Wybitnym (!) matematykiem, fizykiem, chemikiem, poetą, znawcą literatury obcej? Niestety, nie. Co zostaje tym absolwentom? Specjalizacja pedagogiczna?
Nie mam oczywiście zamiaru obrażać nikogo, a tym bardziej tych, którzy od samego początku wybrali świadomie taką ścieżkę.
Skończyłem AWF i od samego początku byliśmy uświadamiani, że są to studia pedagogiczne. Po ich ukończeniu będziemy pracować w szkołach, klubach sportowych, itp. Przynajmniej taki był główny cel.
To czym się później zajmują absolwenci różnych uczelni, to już inna sprawa.
kasa nie pojawi się nigdy, nauczycieli jest ok 600 tys i każdy ma dostać 10 tys? To fantazja, po co pisać androny?
A cóż za problem? Jakoś dla lekarzy, pielęgniarek i policjantów kasa jest.
Jak nauczyciele będą godnie zarabiać, a egzamin odsieje nieudaczników zawód stanie się bardziej pożądany i zacznie zmierzać zatrudnianie w dobrym kierunku.
Nie wszyscy nadają się na inzynierów, lekarzy czy nauczycieli
Uciążliwości w tej pracy są takie, że nawet bardzo wysoka pensja nie przyciągnie chętnych. Ta robota to jak praca syzyfowa-stajesz na rzęsach, a efektów i tak nie widać, bo jak zaczniesz naprawdę wymagać, to zjedzą Cię rodzice i dyrekcja.
stękasz
Rodzicom trzeba bardzo kategorycznie przypomnieć, że nauczyciel jest urzędnikiem państwowym. I jakie grożą rodzicom kary za jego obrażanie, gdy jest w pracy.
Netto… Netto . :)
Jak to? Nie każdy się nadaje? Przecież kilka lat temu oficjalny przejaz,poparty żywiołową opinia tzw.publicznyczną br,miał,że najgorsi z najsłabszych zostają nauczycielami,bo do niczego innego się nie nadają. Ten przekaz wciąż krąży. I niestety,podstawa są pieniądze
Przecież nie ma w tym sprzeczności.
Mój syn miał w liceum język polski (przedmiot obowiązkowy na maturze) z osobą, która przekwalifikowała się na polonistkę podczas krótkich studiów podyplomowych. Posługiwała się gotowcami (zawierającymi błędy, których nie dostrzegała) oraz własnymi starymi notatkami. To była katastrofa, dzieciaki były strasznie sfrustrowane. No ale nie było jej po prostu kim zastąpić. Masz tu przykład osoby, która się nie nadaje, a jednak pracuje w tym zawodzie.
Bo inni nie chcą tej świetnej posady, nikt nie chce być nauczycielem hołoty.
W dobie tak wysokiej specjalizacji to zwyczajnie nie jest możliwe.
To nigdy nie było możliwe.
Ale im szerszą wiedzą ogólną dysponujesz, tym jest łatwiej. Wyobraź sobie np. redaktora, który na zasadzie "wszystko jest w Internecie" z zasady niczego się nie uczy. W rezultacie sprawdzenie, czy zdanie "Po wybuchu 1 IX 1939 r. drugiej wojny światowej poeta Władysław Broniewski wyjechał do Lwowa, który 22 IX został zajęty przez Armię Czerwoną" jest prawdziwe, będzie musiał sprawdzić co najmniej kilka haseł w Wikipedii (kiedy wybuchła wojna, czy na pewno była druga, kim był Broniewski, czy miał na imię Władysław, czy mógł wyjechać do Lwowa, kiedy zajęto Lwów i czy na pewno zrobiła to Armia Czerwona), a i tak może nie zauważyć jakiejś potencjalnej pułapki. A jest to zdanie najprostsze z prostych.
Całkiem jakbyś pisał o historykach z w rządzie pisich :-)