W Polsce edukacja jest zakładnikiem polityków. Pomysły na reformę zmieniają się jak w kalejdoskopie wraz ze zmianą partii rządzących i przed każdymi wyborami. Wystarczy, że na ulicę wyjdzie grupa krzykaczy, by rząd z obawy o wynik wyborczy zaczął wycofywać się ze swoich dotychczasowych pomysłów. Najlepszym przykładem jest edukacja zdrowotna.
O nauczycieli trzeba zadbać, ale mądrze. Zawsze byłem zwolennikiem tego, by zarabiali przynajmniej 10 tys. zł na rękę, ale pod warunkiem, że zdadzą egzamin zawodowy jak lekarze. I przejdą badania psychologiczne. Dlaczego ma ich nie być dla osób, którym powierzamy nasz największy skarb, nasze dziecko? - uważa dr Karol Dudek-Różycki, nauczyciel.
Coraz goręcej wokół edukacji zdrowotnej, którą MEN planuje we wrześniu wprowadzić do szkół. Do protestów środowisk prawicowych dołączają rodzice. W krakowskim LO nawołują do sprzeciwu wobec nowego przedmiotu: "Jeszcze jest czas, aby zatrzymać deprawację dzieci i młodzieży".
Burza wokół przedmiotu "edukacja zdrowotna". Wszystko po tym, gdy wyszło na jaw, że nauczyciel będzie musiał zademonstrować uczniom, jak zakłada się prezerwatywę.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.