Bateria w moim samochodzie elektrycznym słabła z każdą chwilą. Od kilku godzin nie udało mi się jej naładować, bo albo brakowało kabli, albo stacja była nieczynna, albo ładowarka nie pasowała. Uratowali mnie znajomi. I ich diesel. - Jeśli mamy przesiąść się wszyscy do aut elektrycznych, to czeka nas ogrom pracy - pomyślałam.
Za 13 lat na drogi wyjadą ostatnie wyprodukowane samochody z silnikiem spalinowym. Na początku czerwca bowiem Parlament Europejski przegłosował zakaz sprzedaży po 2035 r. samochodów napędzanych paliwami kopalnymi (decyzja wymaga jeszcze potwierdzenia przez Radę Europejską). Od tego momentu kupować będziemy już mogli tylko samochody zeroemisyjne, a diesle i auta benzynowe powoli będą znikać z dróg.
Choć wydaje się, że 13 lat to mnóstwo czasu, by przeprowadzić rewolucję w elektromobilności, to niestety praktyka ostatnich lat pokazuje, że w Polsce słowo "rewolucja" należałoby zamienić raczej na "bardzo powolna, pełzająca zmiana".
Wszystkie komentarze
Zapomniałeś o surowcach do produkcji baterii, które należy uzyskać metodami górniczymi, a to pochłania bardzo dużo energii.
Jedyną nadzieją na opanowanie zmian klimatycznych są technologie wodorowe i choć niezbyt sprawne, to wiatr wieje i słońce świeci za darmo. Poza tym tym jest idealnie cykliczny proces.
Może być zero - lub niewieleemisyjny. Ja mam panele foto i kiedy ładuję mojego elektryka w słoneczny dzień - jestem zeroemisyjny.
Powtarza Pan mity, które w większości są już nieaktualne.
Wiesz dlaczego? Bo taka Tesla wygląda cool i posiadając ją jesteś posh i eko i taki nowoczesny :-). Za granicą, gdzie mieszkam, wielu ludzi pokupowało Tesle i szpanersko jeżdżą nimi po mieście, dopytani jednak bardziej, przyznają że w garażach mają auta spalinowe, którymi jeżdżą w dłuższe trasy - ot, taka ekologia.
Wygląda na to, że chcąc kupić elektryka, musiałbym się przeprowadzić do rodziców, którzy mają dom, fotowoltaikę i garaż, gdzie mógłbym zamontować wallboxa - wtedy może to miałoby jakiś sens, jeśli oczywiście wydanie 200 tysięcy (tyle chyba kosztuje jakiś porządny elektryk) na samochód który straci 80% wartości w kilka lat ma sens. Ale takie mamy czasy, że wielu zachwyca się elektrykami, w ogóle nie patrząc ile kosztuje ich produkcja czy co z nimi zrobić po kilku latach. Niech mnie ktoś przekona że mam kupić elektryka mając mieszkanie w bloku, gdzie nie mam jak zamontować ładowarki w garażu podziemnym. Pewnie powinienem po pracy jeździć po okolicy szukając miejsca na naładowanie auta w nocy, a rano, np. w deszcz, wychodzić z domu i szukać swojego auta gdzieś niedaleko?
Jakaś organizacja w końcu policzyła całkowity koszt danych modeli (spalinowe, hybrydy i elektryki) aut dla środowiska: od momentu wyprodukowania, przez używanie, aż po utylizację. No i wyszło że najbardziej eko jest….. Skoda Octavia diesel 2.0 :-)).
Zaletą aut elektrycznych jest to, że nie emitują zanieczyszczeń, po prostu nie trują, a że prąd z węgla? Tak, ale elektrownie mają bardzo drogie elektrofiltry na kominach i emisja jest niewielka, nieproporcjonalnie mniejsza niż z samochodów spalinowych, po drugie nie ma problemu z recyclingiem baterii. Już dzisiaj każda bateria której pojemność spada poniżej 70% jest natychmiast używana jak bank energii przy fotowoltaice, gdzie może spokojnie działać prze następne 20 lat. Aż tyle, bo jej żywotność będzie znacznie większa przy spokojnym ładowaniu ze słońca i takim rozładowywaniu w domu, czy w firmie. A w aucie dzieje się to bardziej dynamicznie, więc żywotność baterii nie przekracza zwykle 8 lat. Co do zim, pierwsze tesle mają dzisiaj 8 lat i właśnie trafiają do Polski, mają po 300-500 tyś km i baterie ok. 80% pojemności. Świetnie sobie radzą i pojeżdżą jeszcze parę ładnych lat, zwłaszcza, że już nie będą jeździć na taxi jak w Holandii czy Norwegii
Z tą skodą to doczytaj, chodziło o ilość zużytej energii w Watach a nie ekologię, a i tak na koniec okazało się, że się pomylili w zwykłych rachunkach wyszło jednak na korzyść auta elektrycznego. Auta elektryczne nie trują w czasie rzeczywistym, nie emitują tego co codziennie wdychamy na ulicach. Uwierz, to jest straszny syf
Tia, tymczasem auta Tesli nie tylko nie tracą na wartości po kilku latach użytkowania ale mozna na ich sprzedazy nawet zarobić. Po drugie, mit, że całkowity koszt dla środowiska jest korzystny dla diesli jest całkowicie nieprawdziwy, propagowany prze producentów tychże
W elektrykach wzrasta pylenie spowodowane przez zużycie klocków hamulcowych i opon, bo są cięższe od spalinowych. Bateria swoje waży. To nieprawda, że nie emitują żadnych zanieczyszczeń.
Pod warunkiem, ze produkcja oraz utylizacja paneli oraz samochodu tez jest zeroemisyjna.
Do tego należy zapytać jak wygląda produkcja, utylizacja lub recykling baterii litowo-jonowych. Bo chyba nie jest z tym za dobrze.
Które konkretnie "mity" w wypowiedzi @ato są już nieaktualne?
bzdury. Akurat tesle znane są w dużego zasięgu, nie ustępującego autom spalinowym i w zupełności wystarczającego do codziennej eksploatacji także na trasie. Jedno co mnie dziwi to to, że skoro kwestia zasięgu została z takim sukcesem rozwiązana przez teslę, dlaczego inni producenci nie poszli tym tropem, lecz uparcie wkładają do swoich elektrycznych wozidełek baterie paluszki.
Zaraz, zaraz. Najpierw wyjaśnijmy sobie czym jest "zeroemisyjność", bo dla każdego może znaczyć ona co innego. Samochód elektryczny jest bardziej ekologiczny w użytkowaniu, ponieważ MOŻE być zeroemisyjny, tzn możliwa jest jazda na prądzie z OZE. Odłóżmy tym samym na bok dyskusje o tym, z czego w Polsce produkuje się energię, bo Polska to nie cywilizowany świat, tylko jeden z bogatszych krajów świata trzeciego. Samochód spalinowy w użytkowaniu zeroemisyjny NIGDY nie będzie. I to jest podstawowa różnica.
Co do emisyjności produkcji, jak myślicie? Czy produkcja benzyny, od wydobycia ropy, poprzez jej przerób, przechowywanie i transport jest zeroemisyjna? Czy produkcja skrzyń biegów, skomplkowanego silnika spalinowego (dużo bardziej skomplikowanego niż silnik elektryczny), turbiny, całego układu zapłonowego, całego układu odprowadzania spalin, baku paliwa, tych wszystkich przewodów paliwowych, sond lambda, intercoolerów, kół dwumasowych, zaworów egr, katalizatora, filtra cząstek stałych, tego całego szajsu, którego samochód elektryczny NIE MA, jest zeroemisyjna i nie wymaga przekopywania połowy planety w poszukiwaniu metali ziem rzadkich? Myślicie że jest to mniej emisyjne niż produkcja jednej dużej baterii? Wy naprawdę myślicie, że po 5 latach użytkowania, bateria z elektryka jest do wyrzucenia? Gdzieśta się ludzie uchowali? Dlaczego nie zadajecie sobie pytania w jaki sposób utylizowane są miliardy baterii litowo jonowych z miliardów laptopów, telefonow komórkowych i tabletów?
Emisyjność w cyklu całego życia elektryka i spalinowca jest w zasadzie nie do policzenia w sposób wiarygodny. Aby to wykonać, należałoby porównać 2 te same modele, jeden elektryczny, drugi spalinowy (np. e - golf vs diesel golf) produkowane przez jednego producenta. Trzeba by policzyć emisyjność produkcji każdego komponentu, emisyjność montażu, a także emisyjność użytkowania. W takiej analizie, zawsze da się udowodnić jakąś z góry założoną tezę. Jest zbyt wiele parametrów do porównania.
jakiż to „straszny syf“ emitują auta spalinowe, bo mi się zdaje że jest to Co2, gaz powszechnie występujący w przyrodzie. Sam wydychasz ten „syf“, czy to znaczy że trzeba przerobić cię na zasilanie elektryczne?
Zasięg Tesli po 8 latach spada do 100 km.
a lit w bateriach to nie z kopalni? a blacha nie z walcowni? a chemia w panelach to nie z zakladow chemicznych?
Zgadzam się, poza tym że jeszcze lepszym rozwiązaniem jest gwałtowna zmiana stylu życia - przejście "tirów na tory", darowanie sobie "dostawy na następny dzień" poza szczególnymi przypadkami, częstsze podróże pociągami, sprawniejsza komunikacja zbiorowa, koniec z patodeweloperką, itd.
Większość hamowania to hamowanie regeneracyjne, silnikiem.
"Może być zero - lub niewieleemisyjny. Ja mam panele foto i kiedy ładuję mojego elektryka w słoneczny dzień - jestem zeroemisyjny."
To tak nie działa. Chyba, że masz własną elektrownię odciętą od systemu centralnego.
" Czy produkcja skrzyń biegów, skomplkowanego silnika spalinowego (dużo bardziej skomplikowanego niż silnik elektryczny), turbiny, całego układu zapłonowego, całego układu odprowadzania spalin, baku paliwa, tych wszystkich przewodów paliwowych, sond lambda, intercoolerów, kół dwumasowych, zaworów egr, katalizatora, filtra cząstek stałych, tego całego szajsu, którego samochód elektryczny NIE MA,"
No właśnie - skoro tego wszystkiego NIE MA, to czemu ostatecznie jest znacznie droższy? Z czego o wynika? (pytanie na serio, nie znam się).
Bzdury gadasz. Przynajmniej o klockach hamulcowych - Elektryki mają rekupreacje i hamują silnikiem - klocki starczają na 2 , 3 razy dłużej niż w śmierdziuchach.
Skupiacie się na „spalinach” bo one trują … - głównie to powodują efekt klimatyczny, a z tego co wiem to bardziej szkodliwe są cząsteczki powstałe, ze ścierania opon i klocków hamulcowych. A jak wiadomo samochody elektryczne wazą kilka set kilogramów więcej od swoich odpowiedników spalinowych i zużycie tych 2 w/w elementów eksploatacyjnych jest myślę co najmniej 2 krotnie wyższe. Więc to jest coś w stylu zamienił stryjek siekierkę na kijek.
Bardzo mądra analiza i udowodnienie że komentarz @ato to populizm lub brak wiedzy. Dodam tylko że przy elektryku odchodzi wymiana co roku milionów litrów olejów silnikowych i filtrów. Dodatkowo Polacy masowo wycinają filtry w dieslach żeby zaoszczędzić na serwisie i w ten sposób trują m.in. dzieci
Bo sporą część kwoty stanowi cena baterii, a po drugie kwestia skali, tych samochodów jest sprzedaje się stosunkowo niewiele a linie produkcyjne są nowe, ciągle ulepszane, dużo kasy na badania itd.. Już i tak w stosunku do pierwszych modeli kupisz taki samochód połowę taniej.
Wynika z młodości technologii. Samochód elektryczny, który nadaje się do codziennego użytku to wynalazek mający około 10 lat. Po prostu inwestycje w nowe technologie muszą się zwrócić. Przecież taka Tesla musiała wyłożyć MILIARDY $ w opracowanie technologii i wybudowanie fabryk. Ale zwróć uwagę jak szybko ceny elektryków zaczynają się zbliżać do cen spalinowców.
Porównaj sobie cenę Tesli model 3 z ceną nowej BMKi trójki. Różnice nie są aż tak spektakularne.
To jest ciekawy temat. Twierdzę, że panele, które mają MTBF na poziomie 25 lat podpadają pod prawieniemalżezerową emisję. Baterie z samochodów elektrycznych są w 100% przetwarzane na nowe ogniwa. Reszta auta - sam wiesz, prawie wszystko da się odzyskać i generalnie koncerny tak działają, żeby to się działo (zmuszone albo przepisami albo dostępnością rzadkich minerałów). Odnośnie produkcji - nie da rady, zgodnie z zasadami termodynamiki wyprodukować czegoś z niczego.
Ch....a wiesz jak działa
W elektrykach szanowny koleżko klocki hamulcowe to wymieniasz raz na 10 lat bo sie degradują ze starości ... ja przy każdym hamowaniu ładuję baterię by zrobić kolejne km ty zużywasz klocki i spalasz kolejne dziesiatki litrów przy każdym zjeździe z wzniesienia :)
Najbardziej lubię kiedy o samochodach elektrycznych opowiadają Ci którzy nie zrobili nimi ani jednego kilometra
Największe na świecie lobby - lobby naftowe zrobi wszystko by obrzydzić elektryk i zresztą robi to od lat tyle że coraz mniej skutecznie!!
Choćby ta pojemność po kilku latach. Dzisiejsze akumulatory tracą pojemność bardzo powoli. 70-80% to pojemność po 10 i więcej latach. Utylizacja baterii? Surowce są zbyt cenne, dlatego są już gotowe linie do ich recyklingu
bzdury
och, a panele wyprodukowano z powietrza i bez użycia energii
wiem, że jesteś entuzjastą elektryków i ekologii ale chociaż nie kłam. Auta elektryczne nie trują... Może nie tam gdzie jeżdżą ale 200km dlaje, tam gdzie stoi elektrownia już tak. I nie pieprz o długich elektrofiltrach i niskiej szkodliwości. gdyby tak było nikt nie rezygnowałby z węgla w energetyce. I jeszcze bajka o 80% bateriach kilkuletnich Tesli. Nie wspomnę nawet o kosztach utylizacji baterii.
" Akurat tesle znane są w dużego zasięgu, nie ustępującego autom spalinowym"
Na pełnym baku przejeżdżam 1200 km. Jaka tesla tyle pojedzie na pełnym naładowaniu?
1. Ale za to elektrownia per saldo emituje WIĘCEJ CO2 niż emitowałyby samochody spalinowe zastąpione elektrykami. A technologie przechwytu CO2 dopiero raczkują. Strat na przesyłach energii i sprawności poszczególnych urządzeń nie da się oszukać.
2. Nie istnieje system recyklingu baterii, który mógłby podołać masowej elktromobilności. I nikt do fotowoltaiki nie będzie potrzebował takiej ilości baterii. Bo nie masz instalacji ani miejsca, żeby dołożyć 2, 3 i 10 baterię do magazynu.
A ta energia w watach to skąd się bierze?
Możesz podać źródło opisujące tą pomyłkę?
Poczytaj może najpierw opinie użytkowników Tesli z Polski czy Norwegii. Będziesz ostrożny pisząc "bzdury"...
"Dlaczego nie zadajecie sobie pytania w jaki sposób utylizowane są miliardy baterii litowo jonowych z miliardów laptopów, telefonow komórkowych i tabletów?"
Pojedź do Azji południowo wschodniej, to zobaczysz, jak ta "utylizacja" wygląda. Dumny Zachód "utylizuje" akumulatory wysyłając je za granicę, gdzie leżą sobie na hałdach, ktoś je mieli albo wytapia. Czysta ekologia...
Bo wytwarzanie energii nie musi wiązać się z uwalnianiem jej podczas wiązania atomów węgla z atomami tlenu i emisją CO2 do atmosfery (o takich emisjach mówi się w kontekście zeroemisyjności). Chociaż większość energii z której korzystamy pochodzi ze słońca (wzrost roślin które zamieniły się potem w węgiel i ropę, ruchy powietrza w atmosferze napędzające wiatraki, parowanie i skraplanie wody z opadem wyżej niż miało miejsce parowanie- elektrownie wodne, konie pociągowe jedzące trawę, czy panele fotowoltaiczne), to nie wszystkie po drodze muszą przejść etap fotosyntezy i wychwytywania CO2. Co więcej, tylko paliwa kopalne uczestniczą w długim cyklu węglowym, który w skali dziesiątek i setek lat zmienia klimat fluktuujący sobie normalnie ze stałymi czasowymi rzędu tysięcy i dziesiątek tysięcy lat.
Zatem teza, że zeroemisyjność musi być powiązana z pozyskiwaniem energii "z niczego" jest nieuprawniona i dalej szkoda czytać.
Elektryki nie zużywają klocków praktycznie wcale, hamują odzyskując energię.
Owszem, elektryk jest cięższy, ale masa jest w podłodze, środek ciężkości tak nisko, że spalinowka odpada w przedbiegach. Bateria zapewnia znacznie lepszą ochronę przy bocznych zderzeniach, Brak silnika spalinowego zapewnia znacznie lepszą ochronę przy zderzeniach czołowych.
Zalet jest całe mnóstwo. Najgorsze, że najwiecej majà do powiedzenia ludzie, którzy co najwyżej widzieli auto elektryczne na ulicy.
"samochód który straci 80% wartości w kilka lat"
To gdzie można kupić te kilkuletnie elektryki za 20% ceny salonowej? Wezmę ze dwa.
Degradacja baterii taka, jak to przedstawił @ato jest podstawowym mitem
Cała lista związków szkodliwych. I to przy nowym samochodzie. O powszechnie jeżdżących trupach nie ma co wspominać
Typowe, wręcz standardowe argumenty laika, który nie ma pojęcia, o czym pisze. Przy okazji - to wręcz wprost propaganda putinowskich trolli, nieświadomie powielana przez mało zorientowane osoby. A Putin (i kraje arabskie) potrafią dbać o swoje interesy paliwowo-energetyczne.
A konkretnie, które stwierdzenia @ato są nieaktualne?
OK, ale produkcja baterii w samochodzie i ogniw słonecznych, samego samochodu, ich utylizacja po okresie użytkowania itd. już nie są zeroemisyjne
ile razy jedziesz w 1200-kilometrową trasę?
mój samochód nie emituje żadnych szkodliwych związków. CO - 0,0%
A trupy niech jadą na cmentarz.
Znajomy miał tak wyśmiewanego 'paska w tedeiku', konkretnie Passat z roku 1995, z TDI 90kM. Do baku dało się wlać 92 litry 'pod korek' i w trasie mógł zrobić nieco ponad 1900 km do następnego tankowania. Jadąc autostradami było to 1800 km. Czyli Polska-Włochy na przykład. Żadnych filtrów nie wycinał, o wtryskiwacze dbał, chipa nie wymieniał, więc nie kopcił. Jeździł aż rdza zrobiła swoje, i 'jak złomował to płakał'.
To se ne vrati.
Zasięg dorównujący autom spalinowym? To przejedź się w zimie 5-letnią Teslą tak np. z Warszawy do Zakopanego bez ładowania po drodze. Życzę powodzenia.
A patrząc na dostępność stacji ładowania w Polsce masz bardzo duże szanse na skończenie jazdy z pomocą lawety.
nie istnieje silnik spalinowy, który nie emituje szkodliwych związków.
A w tej bajce były smoki? Filtry w dieslach które wycinają Janusze wprowadzono w 2006 roku więc jak bohater twojej bajki mógł ich nie wycinać w samochodzie z '95
No dobrze, tylko ja nie chcę BMW, ja chcę samochód klasy Octavii za połowę ceny tej bmki. I z tym proszę mi jakiegoś elektryka porównać.
Jak filtra nie miał, to go nie wyciął.
>> W elektrykach wzrasta pylenie spowodowane przez zużycie klocków hamulcowych
A elektryki nie mają systemu odzyskiwania energii przy hamowaniu, który zmniejsza zużycie hamulców.
W mojej starej Toyocie Camry Hybryd model 2008 taki system wspomagał przednie hamulce. Nawet po przejechaniu 100 000 mil (stu tysięcy mil, czyli ok 160 tysięcy kilometrów) oryginalne klocki hamulcowe z przodu wciąż miały 4mm - mechanik nie mógł uwierzyć. W końcu zmieniłem dla świętego spokoju.
TomiK
Szkoda tylko, że Tesla nie potrafi wyprodukować samochodu, którego wnętrze świadczyłoby o cenie, jaką trzeba za niego zapłacić. W porównaniu do Audi czy Mercedesa, które zasięgiem i osiągami Tesli nie ustępują, ta ostatnia wygląda jak auto dla mieszkańców Trzeciego Świata.
No dobrze, tylko ja nie próbuję udowodnić, że już teraz elektryki są w cenie standardowego kompakta. Ja tylko piszę, że ceny się zbliżają, za wcześnie na przecięcie się wykresów cenowych.
Ale może jednak spróbujmy. O ile tak jak BMW jest marką premium w spalinowcach, o tyle Tesla jest marką premium w elektrykach. Jeżeli zaczynamy dyskutować o aucie "dla ludu", proszę porównać sobie cenę Nissana Leafa ze Skodą Octavią w podobnym ywposażeniu.
Każdy producent aut elektrycznych daje gwarancje na pojemność akumulatora. Ta gwarancja to najczęściej (w zależności od producenta) 7-8 lat i spadek w tym okresie nie więcej niż do 80-70% pierwotnej pojemności. Zatem Twój przykład "po 4-5 latach" jest zupełnie nietrafiony.
Tam się robi baterie i statkami przewozi do producenta aut, dajmy na to - do Japonii. Statkami, ha, na ropę.
A potem już tylko te auta, dajmy na to - piękne Toyoty, przewozi się do Europy. O, tak, zgadliście - statkami na ropę.
Potem z portu na stock lawetami w dizlu, a potem do dilerów. Lawetami. Aha, w dizlu.
A potem już z górki i się środowisko cieszy. To nic, że w Polsce prąd z wungla, "co go mamy na 200 lat".
A za 10 lat - co z baterią? Ani zużyć, ani zutylizować tanio. Na hałdy...
Hm, do bani ta "rewolucja":)
A czesci i auta benzynowe same dojadą, a ropa sama przypłynie.
Z ust mi to Pan/Pani NIE wyjął (wyjęła), bo o tym akurat zapomniałem:)
I pozdrawiam.
I zapraszam na pewien parking w Oslo pełen lekko uszkodzonych aut elektrycznych. Nienaprawialnych. Norwegowie kupują nowe, a tam... 20 tysięcy aut sobie stoi:)? I burmistrz Oslo rwie już włosy z głowy...
Gdzie dokładnie jest ten parking?
A kobalt do rafinacji ropy naftowej to skąd się bierze?
Nie, ale to się dzieje bez tej ekohipokryzji.
Nowe piękne Toyoty nie przypływają z Japonii, są produkowane w okolicy, z Japonii mają tylko japońskie komponenty.
Poza tym dokładnie ten sam proces dotyczy też samochodów spalinowych i każdego innego sprzętu skomplikowanego bardziej niż młotek, więc wsadź sobie tą swoją demagogię wiesz gdzie.
Największa rafineria aluminium w UE jest w Aughinish koło Limerick chociaż w całej Irlandii nie wydobywa się ani grama boksytu - skąd on się tam bierze?
Baterie niklowo-kadmowe to akurat zaczęły wychodzić z mody jeszcze w zeszłym stuleciu. I były produkowane w Meksyku, przynajmniej te, które miałem.
Młotek też - trzonek z Polski jedzie ciężarówką do Rumunii, by tam otrzymać obuch i wrócić jako gotowy. W sklepie 11,99.
Pierwsze samochody benzynowe miały zasięg kilku kilometrów - potem technologia się rozwinęła - tak będzie z bateriami - jest już kilka dobrych sprawdzonych pomysłów potwierdzonych prototypami - teraz firmy pracują nad optymalnym procesem produkcji tych prototypów .
z dieslów, z których nota bene, duża część polskich Januszy 'wycina' filtr cząstek stałych. Bo trzeba by wymieniać, a przecież można truć. To tak jak z wyrzucaniem śmieci do lasu albo wylewniu nieczystości wprost do rzeki.
Od kiedy to statki napedzane sa ropą naftową? Zawsze myslalem ze dieslem. Coz, czlowiek sie uczy cale zycie...
Też słyszałem o tym parkingu, przy czym uważam to za miejską legendę. Ale w której tkwi wiele ziaren prawdy. Niemożliwe, żeby aż 20 tysięcy elektrycznych samochodów uległo uszkodzeniu w mało ludnej Norwegii, ale bardzo prawdopodobne jest to, że nawet przy drobnej stłuczce ubezpieczyciel orzekał szkodę całkowitą, biorąc pod uwagę koszt naprawy takiego samochodu, o czym czytałem w kilku moim zdaniem wiarygodnych źródłach. Jeżeli ceny akumulatorów a także serwisu nie zostaną radykalnie obniżone (w tej chwili to grube dziesiątki tysięcy złotych), to istnieje duże prawdopodobieństwo, że rynek wtórny się nigdy nie rozwinie, bo nikt nie będzie chciał kupować samochodu, do którego na wstępie będzie musiał dopłacić kolosalne pieniądze. Rozwiązanie tego problemu leżałoby po stronie koncernów, które powinny być zobowiązane do odbierania zużytych pojazdów jak wszyscy producenci urządzeń elektrycznych - jako elektrośmieci. Mogłyby przecież odnawiać i odsprzedawać później te samochody i ich zmartwieniem byłoby zapewnienie opłacalności tego biznesu.
Ale głupstwa popisałeś. Nawet nie wiesz, dlaczego.
Tak i ogromne pieniądze na propagandę i walkę z kobietami, inteligencją, homoseksualistami i z grupą 0,0001% uchodźców z Afryki
Neuronów w twoim mózgu tyle ile stacji do ładowania.
To może niech przy każdym kościele proboszcz otworzy komercyjną stację ładowania ? I kościółek sobie zarobi (może nawet by płacił podatki? ech...) , i autka będą naładowane... win-win. :->
i z pewnością nie ma w Polsce żadnej białej plamy, czyli gminy bez kościoła. Niech zachód patrzy i się uczy!
Wypalone za młodu na lekcji religii?
…chociaż mają o połowę mniej części niż auta spalinowe. Ktoś nas chce tu zrobić w konia, za naszą kasę.
I te śmieszne ciagle postoje na „siku” w trasie, a naprawdę po to, aby naładować za duża kasę te elektryki… PL jest zupełnie nieprzygotowana na ten typ motoryzacji, to nie jest Norwegia… :).
Ale jakby sie zastanaowić to właśnie to czyni je jeszcze mocniej beznadziejnie durną opcją.
Bo chyba plan jest taki, że w miastach mają być rowery, transport publiczny, życie lokalne i ewentualnie carsharing.
No to jak będziesz miał operatora który będzie właścicielem samochodu to Ciebie nie interesuje co to za samochód.
Twojego nie ma bo Ci zabronią.
Masz do wyboru rower albo z buta na przystanek.
Jeśli więc samochody elektrycznę są takie super do miasta to własciwie co to daje jeśli idziemy w kierunku nieposiadania samochodu?
Ach, ta postępowa lewica...
A kto ci ten samochód chce zabrać? Raczej chodzi o to, aby urealnić koszt posiadania samochodu, bo na tę chwilę dużą część faktycznych kosztów jego eksploatacji ponosi się wspólnie (nie podatek zawarty w cenie paliwa nie wystarcza na pokrycie wszystkich kosztów jakie samochód generuje). Natomiast jeśli będzie cię stać, to nie słyszałem, żeby ktoś chciał "zabierać" komuś samochody.
Ja bym chciał zacząć urealnianie kosztów od:
- służby zdrowia - palący, pijacy, z nadwagą, z dziecmi płaca odpowiednio dużą stawkę
- edukacja, przedszkola - płacą tylko Ci którzy mają dzieci
I jak to zacznie hulać ładnie to zajmiemy się srodkami transportu.
Bo nie wiem czy zdajesz sobie sprawę ale przemieszczać musi się każdy. Ale palić, walić gaz, mieć dzieci to już kwestia wyboru...
To w Norwegii siku już jest OK ?
Nikt nie musi się przemieszczać, a już napewno nie musi to robić samochodem.
Zapomniałeś o emeryturach.
Kazdemu, co mu sie nalezy.
Niemcy oprotestowały zakaz sprzedaży spalinówek od 2035 r., więc pewnie nic z tego nie będzie. Wizja samochodów na ekogroszek jest więc bardziej realna, niż się wszystkim wydaje ;) Nie, nie w formie benzyny syntetycznej...
albo na chrust z przydziału
Bzdury. Jeżdzę ID3 i niegdy nie miałem problemu z zasięgiem także poza miastem.
Powiedzial ten co wiedzial najlepiej…z trzeciej reki.
Wlasny universalny kabel do elektryka kosztuje 200 PLN - spokoj ducha ktory oferuje jest bezcenny.
No ale pelno tu znafcow ktorzy co prawda elektryka nie maja, tylko dizla, ale przeciez wiedza najlepiej. KOCHAM polskich wszystkowiedzacych i do pracy zaraz jade…w delegacje 350 km, elektrykiem. Pozdrawiam benzynki i dizle milego dnia!
Poza miasto (duże) to tak bepiecznie 30km....
ciekawe dlaczego zatem producenci aut za 200 tys. nie dorzucają do nich kabla, tylko trzeba go kupować oddzielnie...
A dlaczego producenci telefonów za 6-7 tys. nie dorzucają już ładowarki, której koszt produkcji wynosi pewnie kilka zł?
Jedź. Tylko napisz potem ile będziesz jechał te 350 km.
Bardzo obiektywne testy na swoim kanale YT prowadzi Bjoern Nyland. Wszystkie podsumowuje również w arkuszu kalkulacyjnym (link poniżej).
Kłopot jednak polega na tym, że on te testy robi w... Norwegii, gdzie co chwila są wielkie stacje ładowania złożone z kilkunastu punktów, a nie jak w Polsce: rzadko i najwyżej 1 miejsce z wtyczką, która tobie odpowiada (bo stawia się pojedyncze ładowarki z trzema różnymi wtyczkami). Wnioski Bjoerna można więc traktować jako cel, który - być może - kiedyś osiągniemy, a który dostępny jest dziś dla wybranych (np. Norwegów). W Polsce zupełnie nierealny na dziś. Ale i tak można wyciągnąć z tego pewne wnioski. Z testu na 1000 km (1000 km challenge) można np. dowiedzieć się, że nawet w Norwegii zaledwie KILKA (najdroższych, dodajmy: tesla, audi e-tron GT, mercedes EQS (wszystkie w cenie ok. 300-500 tys. zł) modeli może się równać ze zwykłą KIA-ą przyjętą za benchmark, tzn. tylko w ich przypadku czas podróży (uwzględniający wszystkie konieczne przestoje na ładowanie/tankowanie) jest porównywalny (w granicach +/- 10% czasu podróży).
Autorka jechała prawdopodobnie nissanem leafem (albo autem podobnej klasy) - wnoszę z deklarowanego zasięgu. Czyli autem "dla Kowalskiego" (umówmy się, to właśnie one dominują i będą dominować, a nie mercedesy EQS czy e-trony GT). No więc spójrzmy: nawet w Norwegii czas przejazdu tym autem to 14:10-15:30 h względem równych 9:00 h dla spalinowej KIA-i, czyli 50-60% więcej. O takiej długodystansowej jeździe po Polsce w ogóle nie ma sensu wspominać. Owszem, są tacy, którzy pewnie jeżdżą (bo jak z każdym samochodem - jak już się kupiło, to się chce, by się zamortyzował). Ale jakiś realizm wypadałoby jednak zachować i nie zapominać, że choć można wszystko, to jednak nie wszystko ma sens.
docs.google.com/spreadsheets/d/1V6ucyFGKWuSQzvI8lMzvvWJHrBS82echMVJH37kwgjE/edit#gid=15442336
Pytanie do producentow. Bo widzisz kazdy producent niestety wymyslil sobie inna ladowarke. Tak jak z iPhone i android Albo z wlewem po prawej lub lewej stronie - nie zastanowialo ci nigdy dlaczego rozne samochody maja klapke raz z lewej raz z prawej? Albo zamykana na kluczyk Albo nie…
To zalezy ktora trase wy biore. Polskie drogi niedobre drogi. Generalnie pojade tyle co benzyniak lub ropniak Z jedna higieniczna przerwa na ladowanie (20 min max, siku, kawa) I jedziesz dalej.
Co do wtyczek, jest raczej podział geograficzny. W UE ma obowiązywać Type 2, CHAdeMO najpopularniejsza jest w Azji (i, w związku z tym, w azjatyckich autach, jak nissany).
Co do klapki wlewu paliwa - chodzi o to, by statystycznie rzecz biorąc połowa aut miała ją po lewej, połowa po prawej, dzięki czemu można bardziej równomiernie rozłożyć kolejki na stacji (i w ogóle: lepiej rozplanować na niej miejsce, bo do jednego rzędu stanowisk można dojechać z obu stron).
Ale głupoty piszesz. Ja mam takie auto, 2 lata, przejechałem 50000 km i nigdy nie miałem problemu z małym zasięgiem.
Nie wszyscy jeżdżą po mieście. Do jazdy miejskiej, to ja mam tramwaj.
50tyś w dwa lata to jest 100km/dzień roboczy. Czyli praktycznie rozładowany samochód po powrocie do domu. Jakbyś musiał gdzieś jeszcze pojechać, to czym?
Kolejny ingnorant-wolontariusz. Powtarzający przekaz Putina i lobby paliwowego. Zupełnie bezmyślnie.
Ja jeżdżę tam , gdzie chcę. I nie mieszkam w mieście.
Ładuję raz na 4-5 dni. Naprawdę uwierzyłeś Pani redaktorce i w bzdury, które powypisywała. Jakie 100 km zasięgu ? Współczesne auta (i to wcale nie te najdroższe) mają realne zasięgi 300-500 km. Ja dojeżdżam do pracy 2 x 40 km plus inne trasy, razem wychodzi 25 000 km rocznie (przyznaję, długie są wyjątkowe, ale tam ma chyba większość Polaków).
ja dostałam z samochodem dwa kable. Tak ogólnie - jazda elektrykiem to rewelacja. Jestem zachwycona i w moim przypadku nie ma mowy o powrocie do śmierdzącego tankowania :)
Nie muszę wierzyć redaktorce, mam znajomego z Zoe, ponad 150km nie odważy się tym jechać. To jest realny zasięg samochodu "dla ludu".
300 - 500 km zasięgu o ile akurat nie ma mrozu. Ani upału, bo klima żre. No i nie na autostradzie, bo tam to 1/3.
Widocznie jeździsz na krótkie dystanse, albo nie przeszkadza ci spędzanie czasu na stacjach.
Idzmy dalej, można ten agregat na stałe podłączyć do gniazdka ładowania i jezdzić w ten sposób na agregacie na ropę. Ekologia, a co.
Albo niewolników tragarzy, do pchania.
W bagażniku.
Dlaczego się wypowiadasz, nie mając o elektrykach zielonego pojęcia ?
"można ten agregat na stałe podłączyć do gniazdka ładowania"
Przecież są hybrydy, które mają dokładnie taki układ - silnik spalinowy do ładowania baterii. Kolega ma, 12l/100 mu wtedy pali.
A skąd wiesz że nie mam?
U nas? Przecież wszędzie tak jest. Tzn. wszędzie, gdzie panuje socjalizm. Ale to na jedno wychodzi.
Już to kiedyś pisałem: skandalem jest to, że państwo polskie, będące właścicielem wielkich koncernów paliwowych i energetycznych, nie zdecydowało się na rozwój infrastruktury ładowania, a jedynie na dopłaty do elektryków. Owszem, skoro są dopłaty do tysiąca innych rzeczy (np. do paneli fotowoltaicznych, dzięki czemu wielu ich właścicieli twierdzi, że ma prąd "za darmo"), to pewnie kiedyś można by - GDYBY było nas naprawdę stać - pomyśleć o dopłatach do aut (tylko trzeba wziąć pod uwagę to, że wszelkie dopłaty to ingerencja w rynek, która odsuwa w czasie spadek ceny, który nastąpiłby naturalnie). Najpierw jednak trzeba zadbać o infrastrukturę. Bo państwo jest NIE od tego, by fundować prezenty jednostkom (które i tak stać na wydanie całkiem sporej kasy), tylko by finansować projekty przekraczające możliwości pojedynczego człowieka i które będą służyły wszystkim - tak jak drogi czy właśnie stacje ładowania (skoro nie załatwia tego wolny rynek, gdy zwyczajnie niedostatecznie się do przedsiębiorcom opłaca... jeśli tego "kopa" nie będzie od państwa, elektryfikacja floty w Polsce będzie mrzonką i za 5 lat).