- Siedziała w kącie i nie spuszczała oka z małego kartonu. Nikogo nie znała, niemal nic nie mówiła. Do dziś nie wiemy, jak z Afganistanu trafiła na Lesbos. Postanowiliśmy ją adoptować. Chcieliśmy dać jej dom. Tyle że nie miała żadnych dokumentów. Dla prawa w ogóle nie istniała.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.