- Siedziała w kącie i nie spuszczała oka z małego kartonu. Nikogo nie znała, niemal nic nie mówiła. Do dziś nie wiemy, jak z Afganistanu trafiła na Lesbos. Postanowiliśmy ją adoptować. Chcieliśmy dać jej dom. Tyle że nie miała żadnych dokumentów. Dla prawa w ogóle nie istniała.
Wystarczy wziąć do płuc haust gorącego powietrza, którym na co dzień oddychają mieszkańcy Hassan Sham, by jasne stało się, że pytanie o ucieczkę do Europy nie ma już sensu. Liczy się jedynie pytanie "kiedy".
Jedynym narodem na świecie, który może zrozumieć Ukraińców, jesteśmy my, Syryjczycy. Spadały na nas bomby tej samej produkcji, które teraz spadają na nich.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.