Błoto, śnieg, chmury smogu, ale nic to, rower szczęka rdzą, ale to nie problem, sople lodu zwisają z brody, ale machasz na to płetwą. Tym razem jedziesz w stronę Bagrów, mijasz Zabłocie, matecznik deweloperów, w uszach dźwięczy ci głos kelnerki z "Misia" - "kawa i wuzetka obowiązkowe", co w realiach betonowych pustyń tłumaczy się jako "WZ od ręki".