Rząd nie zakazuje gromadzenia się do 50 osób. A ta manifestacja ma liczyć tylko 10 - usłyszałam w krakowskim magistracie. W piątek fundacja Pro-Prawo do życia legalnie zorganizowała demonstrację przed szpitalem.
Prezydent Jacek Majchrowski i UMK apelują, by z powodu koronawirusa nie wychodzić z dziećmi na Błonia i bulwary, a w trosce o bezpieczeństwo policja patroluje place zabaw. Tydzień temu w piątek pod szpitalem im. Narutowicza stanęło dziesięć osób. Bez maseczek i rękawiczek, wyposażeni za to w głośnik i krwawy billboard przedstawiający martwy płód z hasłem: "Wszystko, co uczyniliście jednemu z moich braci najmniejszych, mnieście uczynili".
Stanęli tuż przed wejściem - przy furgonetce, która od kilku miesięcy parkuje pod szpitalem. Samochód z każdej strony oklejony jest zdjęciami martwych, zakrwawionych płodów.
Wszystkie komentarze
Magistrat boi się arcyfaszysty z Franciszkańskiej.
U nas rządzi episkopat.
Przecież przed szpitalem stykają się choćby z osobami odwiedzającymi pacjentów, nierzadko osoby starsze, szczególnie narażone na zapalenie płuc, hospitalizowane w związku z inwazyjnymi badaniami, interwencjami chirurgicznymi, itp.
Moim zdaniem firma odpowiedzialna za ochronę szpitala powinna w niewybredny sposób wyprosić tych imbecyli (paragraf zawsze się znajdzie).
Jakoś nie sądzę, żeby wzywali policję na pomoc, żeby móc manifestować dalej.