Dramat smoleński, cały czas rozgrywany, doszedł do momentu oczekiwania na wydanie wyroku na kozła ofiarnego. Oby była to tylko ofiara symboliczna. Rozmowa z prof. Dariuszem Kosińskim, performatykiem i teatrologiem.

Bartłomiej Kuraś: W swojej książce "Teatra polskie. Rok katastrofy", opisującej okres 12 miesięcy następujących po katastrofie smoleńskiej, przyrównał pan wydarzenia po 10 kwietnia 2010 roku do klasycznego dramatu teatralnego. W ostatnią niedzielę można było odnieść wrażenie, że ten dramat wcale nie dobiega końca, ale wręcz nabiera na sile.

Prof. Dariusz Kosiński: Pięcioaktowy dramat - z żałobą, sporem politycznym, konfliktem o krzyż na Krakowskim Przedmieściu, miesięcznicami i pierwszą rocznicą katastrofy - był w tym sensie w pełni skomponowany, że w czasie tego jednego roku powstała wspólnota posmoleńska, którą umiał przejąć Jarosław Kaczyński. Siłę nadała jej misja skierowana w przyszłość, ale zakorzeniona w przeszłości, misja, która miała przemienić klęskę w zwycięstwo.

Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie

Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi

Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.

Michał Olszewski poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    A wszystko to zawdzieczamy, choremu do bolu Kaczalnikowi ze swoim faszystowskim PISuarem.
    już oceniałe(a)ś
    2
    0