Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.
Wszystkie komentarze
Nie ma powodu, żeby Donald T. polubił Kraków, jeżeli go wcześniej nie lubił. Tak jak ja. Czuję pewną sympatię do tego miasta, ale mentalność tamtejszej ludzkości i czystość powietrza są raczej trudne do zaakceptowania dla mieszkańca 3-miasta
Radzę ściągnąć i odpalić stosowną aplikację pokazującą stan powietrza w Gdańsku. Zimą. Robię to co roku. Jeśli nie mieszkasz w okolicach Przymorza, Jelitkowa, Zaspy - ogolnie pasie bliżej morza - to gdańskie powietrze jest tak samo tragiczne jak w reszcie Polski. Tak, Polski, po prostu w Krakowie temat jest głośny, w Warszawie też, reszta milczy. Syf jest wszędzie. Niestety w Gdańsku też ale morze nieco ratuje sytuację. Co nie znaczy że tam mieszkają jacyś inni ludzie, jest tak samo jak wszędzie.
W Krakowie występuje tłum ZACZAROWANY przez PO i tłum ROZCZAROWANY przez PO. Co pewien czas tłum wymienia się uczuciami ;).
Partia to twór tworzony przez ludzi. To nie jakaś mityczna PO nie lubiła Krakowa tylko Kraków dostarczał jej słabych kadr. Czyli ludzi. Ile osób z Krakowa tworzyło lub miało dostęp do czołówki PO? Kto był jedynkami na krakowskich listach - "krakusi" jak Trzaskowski lub Sienkiewicz? I ten odwieczny foch, że PO tu zsyła spadochroniarzy. No zsyła, bo lokalnie nie było z kogo brać a partie właśnie tak działają, że muszą mieć mocne kadry, co przekłada się na wynik. Pis miał z kolei mocne kadry, mocne listy, nie potrzebował spadochronów. Tusk nie musiał lubić czy nie lubić Krakowa, Kraków to był dla niego przysłowiowy wrzód - drugie, ważne miasto w Polsce a na miejscu słabi ludzie, wiecznie skłóceni między sobą. Zupełnie jak krakowska lewica. Jest też jakaś dziwna prawidłowość, że jak ktoś z Krakowa wyjedzie "w ministry", to o nim zapomina. Tak było, tak jest (Kosiniak), pewnie tak będzie. Po prostu produkujemy takie kadry i tyle. Błąd jest tu, nie w Warszawie.
Tusk po "premierze z Krakowa" pewnie żywi uraz do tego miasta i ma złe skojarzenia ;).
Słabość kadr - oczywista oczywistość.
W punkt.
Kraków nie mógł się dotąd pochwalić silnymi strukturami, bardziej jest to rozjątrzony krakówek kłócący się dla zasady, mało merytoryczny i z postaciami jak z wojaka Szwejka. Karykatura poważnej polityki. Nie wiem czy to przez środowisko uniwersyteckie, czy krakowski spleen i CK-klimat powolnego, mieszczańskiego życia. Ale takie są fakty. Dobrze gdyby obecna zmiana wprowadziła trochę powietrza do miejskich struktur, odmłodziła, odświeżyła, zajęła się faktycznymi problemami, a nie produkowanym szumem przez klikę odklejonych od rzeczywistości paru radnych i działaczy lokalnych. Kraków to miasto politycznych Chała-Bałów jak Rokita, Legutko, Duda XD dlatego na tle Polski i Warszawy mimo skali i znaczenia miasta wyglądamy jak czeski film.
Ja również mam nadzieję, że PO nie powtórzy wcześniejszego błędu. Brak inwestycji w infrastrukturę pogłębia wykluczenie komunikacyjne, powoduje frustrację wyborców i daje argument tym niezdecydowanym, aby głosowali na inne partie, w tym PiS. A do zrobienia jest dużo, zarówno w zakresie dróg jak i kolei. W końcu powstają nowe drogi S7 i S52, ale specjaliści twierdzą, że konieczna jest rozbudowa ul. Okulickiego w Krakowie, aby przejąć ruch w tych obwodnic. Zobaczymy, czy ktoś w końcu o tym pomyśli.
Może po prostu odrobina rzetelności dziennikarskiej, która się chyba należy Czytelnikom. Gdyby wybrany w niedzielę prezydent Krakowa był niemal nieznany, nie zostałby posłem. Głosy w powietrze z tego co chyba pani zauważyła nie są oddawane, tylko na konkretną osobę. Faks popularności PO, chwilowa, bo w ich wykonaniu sojusze i koalicje są tylko na moment. Zbyt dużo jest prywatnych interesów, animozji, żeby funkcjonowało długo. Pociągną tyle ile zrażenie Polaków do poprzedniej ekipy. Ci którzy im zaufali zostaną znowu pokonani przez wykorzystującą wszelkie stereotypy i uprzedzenia prawicę. Bóg jeden wie czyją będzie miała twarz. Ale podział społeczeństwa, widoczny nawet w krakowskim bajorku jest coraz ostrzejszy. Poza jednostkami, które nie głosowały, a jednak dają zielone światło Miszalskiemu, etap obrzucania błotem w sieci trwa. I uczą się tego kolejne osoby, a krakowski chocholi taniec bezradności, z echem przeszłości (dziadek z AK to jednak nie dziadek z Wehrmachtu), trwa z nutą społecznego niezadowolenia, geopolitycznej niepewności.
Dziadek z AK to cnota ale w Kongresówce. Pomyliłeś Waść adres. Kraków to raczej wnuki tych, którzy powstrzymali PiS maszerujący na to miasto w 1914 i 1915. Dziadek w cesarskiej armii to jednak nie obciach dziadka pod Zaleszczykami i Kutami…
Prawie połowa uprawnionych do głosowania nie poszła do wyborów, osób młodych nie uprawnionych do głosowania też jest sporo więc to nie jest tak, że "połowa" głosowała na Miszalskiego bo tak naprawdę to ok. 15% mieszkańców miasta.
Frekwencja w Krakowie wyniosła 45,5 proc. Oddano 264 257 ważnych kart do głosowania. Uprawionych było 580 771 osób. Wynik Miszalskiego choć dał wygraną nie jest silnym mandatem do sprawowania władzy w mieście.