Wisła na pierwszy celny strzał czekała 82 minuty. I choć zakończył się golem, lider ekstraklasy przegrał z Pogonią Szczecin 1:2.

Zaczęło się tak, jak w najbardziej efektownych meczach Wisły tego sezonu – z Lechem Poznań i Lechią Gdańsk. Wtedy też krakowianie jako pierwsi tracili bramkę, ale potem zrywali się w szaleńczą pogoń i tłamsili rywali. W Szczecinie nic takiego się jednak nie wydarzyło. W spotkaniu rozgrywanym w akompaniamencie opadów deszczu i podmuchów wiatru piłkarze Macieja Stolarczyka nierozważnie tracili piłkę, gubili się w obronie i długo zawodzili w ataku. 10 minut przed końcem do siatki trafił co prawda Jesus Imaz, ale to było zbyt mało, by wywieźć z Pomorza Zachodniego choćby punkt.

Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie

Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi

Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.

Anna Gamdzyk-Chełmińska poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    Dziękujemy.
    już oceniałe(a)ś
    1
    0