Poseł Marek Sowa, po kontroli NIK-u i tekstach w "Wyborczej", pyta ministra zdrowia, co zamierza zrobić, żeby udrożnić dostęp dzieci i dorosłych chorych na raka do nowoczesnej terapii protonowej.
W wielu krajach lekarzom na zakwalifikowanie pacjenta do protonoterapii wystarczają dwa tygodnie. W Krakowie zdarzyło się, że chora na raka kobieta czekała na to 286 dni!
Krakowska delegatura Najwyższej Izby Kontroli sprawdzi, czy Centrum Cyklotronowe w Bronowicach jest właściwie wykorzystywane.
W środę pierwszy pacjent kierowany przez Katowickie Centrum Onkologii zaczął terapię protonową w Centrum Cyklotronowym w Bronowicach. Jego leczenie będą konsultować specjaliści z kliniki protonowej w... szwedzkiej Uppsali. To koniec monopolu krakowskich lekarzy w kierowaniu na taką terapię.
Odpowiedź na tak postawione pytanie jest prosta: bo Uniwersytecki Szpital Dziecięcy w Prokocimiu, choć jego motto brzmi: "Vita infantis bonum superius" ("Życie dziecka dobrem najwyższym"), zamiast kierować dzieci na terapię protonową do Bronowic, woli zarabiać na radioterapii dorosłych. A Narodowy Fundusz Zdrowia mu na to pozwala!
W odpowiedzi na doniesienia medialne dotyczące realizacji radioterapii protonowej u pacjentów pediatrycznych przedstawiam stanowisko Dyrekcji Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie w tej sprawie - pisze Natalia Adamska-Golińska, rzecznik prasowy szpitala.
Nadal nie ma podpisanej umowy pomiędzy Uniwersyteckim Szpitalem Dziecięcym w Prokocimiu a Centrum Onkologii w Krakowie w sprawie leczenia protonami dzieci chorych na raka.
Z około 40 dzieci chorych na raka, które mogłyby trafić na leczenie z wykorzystaniem protonów, krakowski Instytut Fizyki Jądrowej przyjął tylko dwoje. Dlaczego tak mało?
W październiku krakowskie centrum terapii protonowej w Bronowicach zacznie przyjmować pierwszych pacjentów! Instytut Fizyki Jądrowej porozumiał się wreszcie tej sprawie z Centrum Onkologii.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.