Wojciech Kudyba, profesor polonistyki z Warszawy, napisał wypracowanie za ucznia nowosądeckiego liceum i dostał jedynkę - historią, którą jako pierwszy opisał Dobry Tygodnik Sądecki (DTS24), w ubiegłym tygodniu żyły media. Profesor tłumaczył, że zdecydował się opowiedzieć ją dziennikarzowi tygodnika, by stanąć po stronie uczniów. Jedynki za wypracowania miała dostawać regularnie jedna trzecia klasy. Uczeń, któremu napisał wypracowanie, miał ponoć bardzo dobre oceny przed zmianą polonistki. Kiedy zaczął dostawać złe, poszedł na korepetycje. Gdy to nie poskutkowało rodzice poprosili o wskazówki znajomego profesora. Ten najpierw radził, ale gdy to nie poskutkowało, napisał pracę za ucznia nazywając to "eksperymentem". Dostał jedynkę.
Ogłoszenie Płatne
Ogłoszenie Płatne
Wszystkie komentarze
Dokładnie. Żeby oceniać sytuację pod względem moralnym, nie można odzierać jej z kontekstu. Takie rozumowanie, jak Pani Redaktor proponuje, prowadzi do wniosków typu: alianci to mordercy, bo zabijali Niemców w czasie II wojny światowej
Nie prowokacja. Test systemu. Bardzo ważna rzecz, której najwyraźniej nauczyciele się boją.
Prawda.
Jeśli uczeń przyznałby się od razu po wystawionej ocenie i co ważne, przyznałby się również, gdyby dostał ocenę bardzo dobrą... wtedy to byłaby prowokacja.
Pełna zgoda, JEDNAK: dobrze by było dodać to wypracowanie, do kontekstu.
Argumentum ad absurdum; tworzenie „słomianej kukły” ("straw man").
Nauczyciel nie tworzy systemu...
"Nauczyciel nie tworzy systemu"
Czy ktoś tu twierdzi, że tworzy? Nie zauważyłem. Na pewno jednak nauczycielka jest aktywnym jego [systemu] ogniwem.
Testowi więc podlegał "białkowy moduł wykonawczy".
Nie ma tu 'ktosia" twierdzącego, lecz pojawiła się supozycja we wpisie @Mateusz Filipek, do którego głosu powyższe: 20.05.2024, 16:47.
Test diagnozuje również testera - "PMP" [prowokujący moduł białkowy] prawdopodobnie przeszarżował w eksperymentowaniu.
"Życie jest formą istnienia białka, ale w kominie coś czasem załka, coś czasem gwiźnie, coś czasem liźnie, coś się pokaże w samej bieliźnie, oj dana."
Niewiele o faktach dowiedzieliśmy się z kolejnych prasowych opowieści. Wciąż pozostaje obrazek fabularny ze schematycznymi postaciami: pani nauczycielka (w zależności od potrzeb odbiorców w roli: "rzetelna i konsekwentna" albo "zawzięta i niedobra"), Pan Profesor ("eksperymentator z misją" albo "złośliwy mądrala, co ma znajomości"), dziatwa szkolna reprezentowana przez jednostkę ("uciśnieni przez bezduszny system szkolny i jego wyrobników" albo "leniwi, nieuczący się i oczekujący wysokich ocen"), rodzice edukowanych ("zatroskani i sprawiedliwi" albo "egotyczni i roszczeniowi")...
Mamy więc w ilościach przemysłowych: chleb i igrzyska, kaganiec (nomen omen; również literalnie) oświaty oraz bodajbyś cudze dzieci (i dorosłych) uczył.
A już najbardziej obrzydliwe moralnie jest podstawianie przebranego policjanta gangsterom - takiego co udaje członka gangu - żeby ich potem wszystkich złapać na gorącym uczynku i aresztować
To jest dopiero OHYDA!!! :))))
Nigdy na nie patrzyłem z tej strony, ale ma to sens i otworzyły mi się oczy:)
Pani Redaktor już siada do felietonu.
Pozdrawiam.
No widzisz, a przecież Tarantino już 32 lata temu przyjrzał się temu z uwagą i współczuciem :)))
("Reservoir Dogs")
No, a nauczyciele to przecież gangsterzy, jedynki stawiają!
Eksperyment, jak bardzo osobiste uprzedzenia nauczyciela wpływają na ocenę. Eksperyment udany, niestety.
Nauczyciel kompetencji nie ma (pani naruszyła z pewnością wewnątrzszkolny system oceniania).
Co było do udowodnienia.
A teraz nie pitolić mi tu o ściąganiu, proszę.
No była prowokacja, nauczyciel spytał ucznia co jest w pracy ale uczeń nie wiedział.
Nie znamy pracy profesora. Może rzeczywiście nie zawarł w niej tego, co powinien? I za brak tej właśnie konkretnej treści z automatu dostał jedynkę?
No nie znamy, nie znamy... Ale zakładanie, że profesor polonistyki całkiem minął się z tematem i zasłużył na jedynkę, to chyba trochę naciągane.
Podobnie jak założenie, że nauczycielka spytała ucznia, co jest w pracy, a ten nie wiedział. Czy tak było? Skąd u niektórych taka wiedza?
Czy tajemniczy klient jest też nieetyczny?
Mamy ucznia, który był niezły ale nagle jest zły, chodzi na korki, widać progres ale oceny dalej złe. No to testujemy system oceniania. Jak? Właśnie w ten sposób. Gdyby jie zachowanie tego profesora dziecko dalej by było krzywdzone. No ale jest nieetyczne bo jakże to śmiał sprawdzać nauczyciela, kalać własne środowisko...
Brakuje tutaj wypracowania tego profesora. Z jakiegoś powodu większość przyjmuje jako paradygmat twierdzenie, że skoro wypracowanie napisał profesor, to z samego tylko autorytetu epistemicznego autora wynikać musi ocena bardzo dobra.
Jestem w stanie sobie wyobrazić sytuację, w której nauczycielka zorientowała się, że praca ta nie jest pracą ucznia i postawiła jedynkę za brak pracy własnej.
Ale podobno niczego takiego nie powiedziała. Profesor pytał o to ucznia, on odpowiedział, że nie.
Sugerujesz, że profesor polonistyki napisałby pracę na ocenę niedostateczną? To tak, jakby profesor matematyki nie potrafił rozwiązać prostego układu równań - nawet na dużej bani zrobiłby to bez problemu.
Nie mieszajmy nauki ścisłej (matematyka) z wielkim workiem definicji typu „Słowacki wielkim poetą był”.
W matematyce 2+2 zawsze równe 4, a w j.polskim jeden po przeczytaniu lektury ma inne przemyślenia niż sąsiad z ławki.
Tu jest kilka pytań:
-PODSTAWOWE: czy nauczycielka ocenia zgodnie z wytycznymi?
-czy profesor potrafi napisać tekst zgodnie z tymi wytycznymi?
-jeśli nauczycielka wykracza poza wytyczne -w jaki sposób?
-jak kontrolować to na przyszłość/jak zmienić wytyczne?
Powinien MEN nad tym siedzieć od rana.
No, ale łatwiej jest wyrazić oburzenie zza biurka, prawda?
ale po co? Ma jednostronną relację ucznia i jego rodziców. To się lepiej klika niż zrobienie z ucznia ofiary losu bo ten uczeń nawet nie zapoznał się z pracą napisaną przez profesora.
Ponieważ to nie była praca dla ucznia, tylko dla nauczycielki.
Może to i dobrze, że zrobili z niej idiotkę. Czas żeby redaktorzy zwrócili uwagę na ten proces wymyślania brukowych tytułów.
Oszukiwaniem nie jest również wrzucanie co roku tych samych artykułów na łódzkiej wyborczej, ze zmienioną datą i z usuniętymi komentarzami :D
Dobrze jest najpierw dowiedziec sie nieco szczegolow na dany temat, zamiast od razu wystepowac w roli specjalisty i eksperta.
To jest oczywiscie dlugi temat, ale ten wywiad moze chociaz troche dac do myslenia:
www.youtube.com/watch?v=PQDEOrOsZx4
Prosze poszperac troche na temat "need-blind admission" na amerykanskich uczelniach