W Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie, w pracowni diagnostyki, w połowie marca pierwszy wolny termin np. na badanie USG proponowany przez rejestrację to 2 października tego roku. Wszystkie bliższe daty w poniedziałek 18 marca były już niedostępne.
Zapisów na listę rezerwową nie ma, bo i takiej listy też nie ma. Terminów jest znacznie mniej niż pacjentów. Ten, komu takie badanie USG jest potrzebne szybko, na pewno nie będzie czekał pół roku, tylko poszuka sobie szybszego terminu w prywatnym sektorze lub w innym szpitalu. W taki właśnie sposób osoby, które które mają ubezpieczenie w NFZ i przecież płacą na nie co miesiąc składki, wypychane są poza publiczny system.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Smutna prawda jest taka, że składki są o wiele za niskie.
Za niskie dla kogo?
Niestety ale 90% skladki idzie na wypłaty. Polacy wiedza jak marnować kasę w Niemczech idę do jednego lekarza który zleca mi szereg badań i potem dopiero kieruje do specjalisty w Polsce najpierw wizyta u ogólnego potem skierowanie do specjalisty potem do drugiego i trzeciego na końcu powrót do ogólnego.
Za niskie? Place 1600 miesiecznie na etacie. C'monnnn...
MIESIECZNIE
Taka jest brutalna prawda. To co zbierane jest w ramach składek wystarcza właśnie na taką bieda służbę zdrowia. I nie, nie zrobisz tego taniej. Kraje, które mają działającą służbę zdrowia wydają na nią znacznie więcej niż PL.
Oczywiście NFZ ma sporo za uszami i wiele w nim można poprawić, ale skoro pacjent woli czekać 258 dni, byle nie iść tam, gdzie (całkiem niedaleko) miałby badanie za 5 dni, to nie jest akurat wina NFZ, tylko pacjenta. Zwłaszcza, że nie chodzi o wizytę u superspecjalisty-chirurga (na przykład), tylko o zwykłą tomografię komputerową.
Ile z tych badań się nie odbędzie, bo pacjenci zapiszą się w kilku miejscach i nie raczą pofatygować się z odwołaniem niechcianej wizyty nie warto nawet pisać, bo mówiono o tym wielokrotnie. I owszem, da się odwołać - tylko trzeba chcieć. Jakoś żeby zapisać się na wizytę można, tylko odwołać "nie da się". Wtedy pięć minut czekania na zgłoszenie się rejestracji to czas nieskończenie dłuższy, niż nawet godzina oczekiwania przy zapisie.
Dla wszystkich, którzy sobie wyobrażają, że można płacić raty za malucha, a dostać mercedesa.
A zazwyczaj najwięcej korzystają ci, którzy płacą najmniej, od KRUS-owców i rodzin wielodzietnych poczynając.
Priorytety - najpierw ubezpieczni pacjenci, placacy skladke, pula 80% "miejsc", 20% dla uslu prywatnych. Ludzie starsi umieraja, czekajac na specjaliste. Slyszalam od kierowcy taxi : 3 przepukliny kregoslupa, rezonans za 2 miesiace.
A jak wyczerpiesz to, co "zgromadziłeś" ze składek, to NFZ odmawia ci jakichkolwiek dalszych świadczeń, tak?
I oczywiście wszystkim tym, którzy płacą kilka czy kilkanaście % tego, co etatowcy, ale mają prawo do dokładnie takich samych świadczeń.
w mieście dawnym wojewódzkim... czekanie na opis MRI lub TK (obojętnie czy prywatnie czy na NFZ) - ok. 3 miesięcy!!! Tak, tak. Plus gratisowo, porządny opiernicz z Warszawy, że to tak długo trwa... Cały czas mowa o agresywnym, złosliwym nowotworze... a Warszawa sama nie zrobi badania, bo... nie ma wolnych terminów! Opowiadać dalej?
8 lat temu w trakcie mojego leczenia onko na opis MRI czekalo sie do 10 dni roboczych. Widze, ze jest coraz lepiej...
Luzik... Ja na cito do neurochirurga czekałem 18 miesięcy :-)
Nadzieja, że się dostaniesz podtrzymywała Ciebie przy życiu.
To chyba nie było potrzeby tak znowu na cito, skoro doczekałeś.
Cóż izby lekarskie dbają by nie było kokurencji. Otwiera się tylko tyle specjalizacji dla absolwentów studiów by broń boże nie musieli lekarze ze sobą konkurować więc ceny moga żądać jakie chcą. Nie mamy problemu ze studentami mamy problem z tym że miejsc do specjalizacji otwieramy tylko dla 10% studentów więc ci specjalizacje robią poza granicami i nigdy nie wracają bo po co?
Tak.
Ale eutanazji oficjalnie tu nie ma...
Cóż izby lekarskie dbają by nie było kokurencji. Otwiera się tylko tyle specjalizacji dla absolwentów studiów by broń boże nie musieli lekarze ze sobą konkurować więc ceny moga żądać jakie chcą. Nie mamy problemu ze studentami mamy problem z tym że miejsc do specjalizacji otwieramy tylko dla 10% studentów więc ci specjalizacje robią poza granicami i nigdy nie wracają bo po co?