Według spisu powszechnego w Krakowie mieszka już 800 tys. ludzi, co daje mu mocne drugie miejsce w kraju. Do tego mieszkańców stale przybywa! - Miasto ma ogromną siłę przyciągania - podkreśla socjolog Paweł Kubicki.
Jak podał Główny Urząd Statystyczny, Kraków liczy dokładnie 800 653 mieszkańców. To oznacza, że przez dekadę (od poprzedniego liczenia) w mieście przybyło ponad 43 tys. osób.
To jednak dane z marca zeszłego roku, gdy spis przeprowadzano. Tymczasem, jak zwracają uwagę eksperci, żyjemy w tak dynamicznych czasach, że dane te w momencie ogłaszania można potraktować jako nieaktualne. W przypadku Krakowa wpłynął na to przede wszystkim wybuch wojny w Ukrainie, w związku z czym do miasta przybyły tysiące osób zza wschodniej granicy, a wiele z nich osiedliło się tu na stałe.
Wszystkie komentarze
Jestem bardzo dumny z mojego rodzinnego miasta, że tak dynamicznie się rozwija.
Ale co robią tu doopa, klej, gowin, raś i inne prawdziwki....
I te sukienkowe monstra z Łagiewnik i pl wszystkich św w stylu Dziwisza, Jędraszewskiego itp
Dane meldunkowe są w urzędzie miasta, ankieta spisowa nie jest do tego potrzebna.
Pozbywamy się? Deklaruję, że nie przyłożyłem ręki do odejścia żadnej starowinki z centrum do domu ojca.
A kto wsadził ją w styczniu na rower i wyłączył oświetlenie?
Odważne stwierdzenie. Większość tych miejsc pracy jest śmieciowa i polega na powtarzalnym robieniu tego samego. Najczęściej jedyną kwalifikacją, jaka jest wymagana, nie jest dyplom ukończenia jakiejkolwiek szkoły, a umiejętność załatwienia typowej sprawy w języku obcym.
Dlatego to atrakcyjne miejsca pracy. Nie wymagają wielkich kompetencji (typowa praca biurowa) oferując przyzwoite warunki finansowe i socjalne (bo czy praca 8 godzin za 5000 netto bez większego stresu jest śmieciowa?). Zresztą znajomość (dobra, czasem bardzo) angielskiego i jakiegoś drugiego języka obcego, to są jednak kwalifikacje, których zdobycie zajmuje kilkanaście lat (szkoły, kursów, wyjazdów). Bez tych korporacji ludzie z Krakowa by wyjeżdżali w poszukiwaniu pracy, a tak przyjeżdżają (często również z zagranicy).
Gdzie płacą 5000 netto za 8 godzin dziennie z językiem obcym jako jedyną kwalifikacją? Wrzucam mój dyplom do szuflady i biorę w ciemno!
Wystarczy drugi język, najlepiej mniej popularny w Polsce i te 5000 po pół roku - roku dostaniesz.
Pewnie niezbyt fascynująca, ale dużo lepiej płatna niż nadwiślański "januszex" i przyjmująca do wiadomości istnienie Kodeksu Pracy.
To raczej dość normalna pensja w korpo.
A której konkretnie korpo to dotyczy, bo z tych których ja znam wszędzie dyplom chcieli, angielski bądź inny język wiadomo, podstawa.