Wymyślne, jednak proste formy i krzykliwe, wyróżniające się kolory - tym można scharakteryzować szkło Zbigniewa Horbowego. Jego prace budziły zachwyt już w latach sześćdziesiątych XX wieku, a kolekcjonerzy pochylają się nad jego talentem i pomysłowością do dzisiaj. Najciekawsze prace możemy teraz oglądać w Archiwum Galerii Zderzak, gdzie Jan Michalski; kurator wystawy, udostępnił swoją prywatną kolekcję szkieł Horbowego.
Julia Jeleń: Polskie szkło i ceramika zaczynają być doceniane od pewnego czasu. Niejednokrotnie słyszałam historie o znalezionych przy kontenerach wartościowych okazach kolekcjonerskich, które nieświadomie były pozostawiane. Jak pan myśli, kiedy zaczniemy doceniać szkło polskich twórców?
Jan Michalski: Kupuję szkło artystyczne u handlowców-specjalistów, więc nie słyszałem opowieści o śmietnikach, ale słyszałem wiele innych, czasami mrożących krew w żyłach. Wszystkie one świadczą o tworzącym się micie zburzonej osiem lat temu Huty Sudety i rosnącej wartości jej wyrobów. Nawiasem mówiąc, jeżeli szkło nie znalazło się w kontenerze, oznacza to, że osoba, które je pozostawiła, nadała mu elementarną wartość. Ten, kto je zabierze, również nada mu wartość, może je sprzeda. Szkło kolorowe z Huty Sudety w Szczytnej Śląskiej, projektowane przez Zbigniewa Horbowego, było w PRL-u niezwykle popularne. Kradziono je z huty masowo na prestiżowe prezenty albo na handel, była to więc swoista waluta wymienna. Teraz cenimy szkło Horbowego jako sztukę, więc dochodzi dziś do naszej świadomości, że to były kradzieże dzieł sztuki! Nadawanie wartości to długi proces. Przed nami długa droga, aby rynek na prace Horbowego i innych świetnych polskich projektantów ustabilizował się. A wtedy niektóre, szczególnie cenne okazy, będą osiągać niebotyczne ceny.
Wszystkie komentarze