W sobotni wieczór poszedłem na plac Nowy. Tłum gęstniał z każdą godziną, a kubków po drinkach w donicach przybywało zaskakująco szybko. Między podpitymi młodymi ludźmi turlały się puste butelki po alkoholu. Wielu zamiast w knajpie piło pod chmurką, potem kubki i butelki zostawiało na parapetach zabytkowych kamienic, na chodniku, przy studzienkach kanalizacyjnych, w zaułkach.
Nie tylko tu. Kraków ma ambicje stać się miastem rezygnującym z plastikowych jednorazówek, tymczasem moi znajomi wysyłali mi w sobotę wieczorem zdjęcia kubeczków, które wysypywały się z koszy na śmieci na bulwarach.
Zaśmiecony plac
Do tego hałas. Miasto, zwłaszcza w lecie, ma tętnić życiem, wiadomo. Ale to, co dzieje się dziś na Kazimierzu, na Rynku Głównym (zwłaszcza w rejonie ul. Szewskiej), na bulwarach wiślanych, a często też w rejonie Dolnych Młynów, to istna kakofonia. Turyści? W sobotę spotykałem wystraszonych starszych Niemców i Francuzów, którzy przyszli zjeść zapiekanki. Zobaczyli zrujnowany główny plac dawnej dzielnicy żydowskiej, po którym walały się tony śmieci.
Wszystkie komentarze
Buractwo jest tu największym problemem. Bezwzględnie karać za śmiecenie wysokimi mandatami, to się buractwo nauczy, że śmieci wrzuca się do kosza. I tyle.
Jednak nie w każdym - dużo zależy też od kultury. W Monachium większość grzecznie odstawia butelki w okolice koszów na śmieci, pamiętając o segregacji odpadów. Nie widziałam, żeby zostawiano butelki i inne śmieci na trawnikach (w Monachium jest masa parków, gdzie można leżeć na trawie).
powiedz, sam sobie dałeś tego lajka ?
Lubię wuja Zenka komentarze, ale ten jakby nie jego .....Niewypał