Krakowscy urzędnicy nie wiedzą, czy trójkołowce szalejące po Rynku Głównym, to rowery czy już motorowery. Nie wie też tego policja, która czeka na opinię ministerstwa. Wiedzą tylko właściciele wypożyczalni z tymi pojazdami: - Przecież to wózki inwalidzkie - przekonują.
"Są one niebezpieczne zwłaszcza w rękach niedoświadczonych kierowców (turystów), którzy po raz pierwszy zasiedli za sterami tych wynalazków. Według testów mogą rozwinąć prędkość ponad 50 km/godz., więc teoretycznie powinny jeździć po ulicach, a nie chodnikami i alejkami dla rowerzystów. Należy tu dodać, iż według prawa małoletni nie powinni kierować nimi bez uprawnień, a każdy jadący takim pojazdem powinien mieć włożony kask. (...) Zostałem już dwa razy potrącony przez te pojazdy, moją znajomą (pieszą) potrącił raz, nawet się nie zatrzymał. Widziałem też, jak ludzie stojący na tych wynalazkach, ruszając ostro, wywracają się, tworząc tym samym zagrożenie dla samych siebie" - żali się w liście do redakcji "Wyborczej" pan Jan.
Wszystkie komentarze