Osoby, które dopuściły się nieprawidłowości w prowadzeniu prywatnych Młodzieżowych Domów Kultury, doskonale czuły, że jest to jak łowienie ryb w mętnej wodzie. Złoty interes, bo nikt nie zauważy, co się tam złowiło.

Małopolskie Kuratorium Oświaty skontrolowało działalność niepublicznych Młodzieżowych Domów Kultury w Krakowie. Wyniki kontroli nie pozostawiają wątpliwości, że większość z nich dokonała skoku na miejską kasę, oferując w zamian działalność budzącą poważne zastrzeżenia. Ale po kolei.

150 tys. zł co miesiąc

Na osiem niepublicznych Młodzieżowych Domów Kultury Kraków wydaje rocznie 5,5 mln. zł. To ewenement w skali kraju. Żadne inne miasto w Polsce nie dokłada do działalności tego typu placówek ani złotówki. Te w Krakowie dostają co miesiąc 60 zł na każde zapisane tam dziecko. Wystarczy, by zorganizowały zajęcia raz w miesiącu - mówi uchwała, którą w 2013 przyjęli radni.

Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie

Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi

Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.

Michał Olszewski poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    Miasto ma przecież mnóstwo pieniędzy np: za 10 tys. zł za miesiąc chcą oddać 34 ha tzw. Białych Mórz na Solvayu tajemniczej spółce z przeznaczeniem na pole golfowe, na 30 lat. Nie mogłem uwierzyć w tak gruby wał, ale jednak
    już oceniałe(a)ś
    16
    1
    Czemu się dziwić? Przecież od 25 lat słyszymy, że prywatne jest bardziej efektywne. Zapomina się dodać, że w wyciąganiu publicznej kasy.
    już oceniałe(a)ś
    9
    2
    Koncepcja jest prosta. komuś trzeba odebrać , żeby komuś dać. :D Jak myślicie kto dostanie i dlaczego faceci w sukienkach:D
    już oceniałe(a)ś
    2
    0
    Hmmm, nie bardzo rozumiem tok urzędniczego rozumowania. Urząd dał kasę, to przedsiębiorczy ludzie ją wzięli. Co więcej, przypuszczam, że urzędnicy "zapoznali się" ze statutami placówek i na tej podstawie zezwolili na ich działalność, po czym latami nikt się tym nie interesował. A teraz są zdziwieni i rwą włosy z głowy, zapewne nasyłają uporczywe kontrole, bo się boją o stołki i muszą się wykazać czujnością i troską o publiczne finanse. A jak znam życie, to za urzędniczą niekompetencję i olewactwo ucierpią tylko i wyłącznie dzieci, bo stracą fajne zajęcia. A może urząd szuka kasy, bo trzeba kolejny stadion postawić?? I ŚDM zbliżają się wielkimi krokami - trzeba pielgrzymów ugościć, kasa zawsze się przyda. A dzieciarnia niech się nudzi na przepełnionych świetlicach... Ehhh, to jest Polska właśnie:(
    już oceniałe(a)ś
    11
    9