Chciał naprawiać wszystko: technologię odlewania stali, ceny zabawek dziecięcych, infrastrukturę nowych osiedli mieszkaniowych, system szkolnictwa, listę kandydatów na posłów do Sejmu, konstytucję PRL i Związku Sowieckiego...
Mówi S. (przed osiemdziesiątką, emeryt, człowiek wielu zawodów - od hutnika po sklepikarza): - Będzie pani miała problem z Frankiem. Bohatera nie da się z niego zrobić, bo nie siedział i nie rzucił się pod czołg. Wariata też nie do końca, chociaż było w nim szaleństwo. Z tym szaleństwem jest zresztą dziwna sprawa - podejrzewam, że wyciągnęła je z Franka SB i napompowała.
Spotkaliśmy się późno, już w wolnej Polsce, obaj byliśmy starszymi panami, nasze osiedla sąsiadowały (chociaż na kombinacie nigdy nie mieliśmy okazji się poznać). Zawsze mnie ciekawiło, dlaczego o Franku wie tak mało ludzi, a o panu Gilu, Handzliku, Nowaku i innych z nowohuckiej "Solidarności" - wszyscy. A z tego co opowiadał Franek, co pisał o sobie, wynikało, że gdyby mu pozwolili, słuchali go, to mógł Polskę przewrócić do góry nogami.
Wszystkie komentarze