Kiedy mówię, skąd jestem, często słyszę w odpowiedzi: "ach, tak, tak, Polacy... Dach mi ostatnio naprawili" - rozmawiamy z dr Katarzyną Herd, etnolożką z Uniwersytetu w Lund, Polką mieszkająca w Malmoe. O piłce nożnej i nie tylko.
Jarosław K. Kowal: Jeździ pani na rowerze?
Katarzyna Herd: Tutaj wszyscy jeżdżą. Zresztą Malmoe jest znakomicie do tego przystosowane, teren płaski, wszędzie da się dojechać. Władze od dawna prowadzą politykę antysamochodową.
I jak się tu pani żyje?
- Bardzo dobrze. Jestem emigrantką, ale mówię po szwedzku, pracuję w języku szwedzkim. W codziennych kontaktach wiele zależy od tego, jak mnie sklasyfikuje rozmówca. Czy uzna za swojego.
I panią uznają?
- Bywało różnie. Kiedy mówię, skąd jestem, często słyszę w odpowiedzi: "ach, tak, tak, Polacy... Dach mi ostatnio naprawili". Do polskości przyklejona jest tu łatka taniej siły roboczej. Z drugiej strony Polacy bywają dla Szwedów bezszelestni. Nie sprawiają problemów, ale też nie rzucają się w oczy. Przyjeżdżają, robią swoje, i tyle. Zastanawiam się, z czego wynika takie podejście? Raz zostałam przedstawiona pewnemu mężczyźnie. Moja koleżanka szybko zaznaczyła: "on też mówi po polsku"! Pan zrobił minę, po czym stwierdził: "tak, tak, mówiłem, ale to było dawno". I przerzucił się na szwedzki.
Wszystkie komentarze