Turkish Food in Krakow - ul. Kalwaryjska 68/9a
Będzie opis detaliczny, bo jest to miejsce zachwycające. Składa się głównie z części kuchennej, wydzielonej ladą. W tej części operuje sobie bardzo spokojnie pan z brodą (brodą strzyżoną krótką, nie hipster jakiś, tylko normalny turecki inteligent w swetrze). Gotuje. W ciasnawej, cóż, małej części przeznaczonej dla klientów jest sześć (!) miejsc siedzących, przy trzech stoliczkach. Jeden stoliczek okupowała rodzina właściciela. Drugi zajmował pan z daleka, najwyraźniej zamieszkały w Polsce; trzeci nam przypadł. Rozmowa o zamówieniach wymaga tutaj odrobiny dobrej woli, zaś jedzenie, co rozumie każdy, kto się w Turcji stołował, nie jest sprawą natychmiastową, trzeba poczekać, trzeba nacieszyć się myślą o jedzeniem, które kiedyś będzie gotowe.
Siedliśmy, poczekaliśmy, nadeszło jedzenie. (Musicie pamiętać, że danie w Turcji oznacza cały zestaw). Była to sałatka z fasoli, nazywa się piyaz. Na pierwszy rzut oka, cóż, wygląda jak fasola czymś poprzetykana, ładnie, owszem, ale skromnie; dopiero bliższy kontakt pozwala odczuć jego pełnię tej wybitnej potrawy: biała fasola, czerwona cebula, bardzo delikatna, bo już zamarynowana lekko w dodatkach, zielone chili, mnóstwo pietruszki.
Cały tekst znajdziecie kilkając tutaj.
Wszystkie komentarze