29 lipca minie pięć lat od śmierci Kory. Krakowianie pamiętają o legendarnej artystce, ale i swojej sąsiadce, dlatego dokładnie w tę smutną rocznicę wybiorą się na spacer "Krakowski spleen - śladami Kory".
Wydawnictwo Znak, które opublikowało bestsellerową biografię "Kora. Się żyje" Katarzyny Kubisiowskiej ogłosiło, że na jej podstawie powstaną dwa filmy o Korze, wokalistce zespołu Maanam; film dokumentalny i fabularny.
Myślę, że niewielu czytelników tej książki chciałoby zaznać egzystencjalnego i fizycznego bólu Kory, choć jednocześnie wielu marzy o przeżywaniu tego co ona.
- Hańba! - wrzasnęłam, lecz dyskretnie, po mieszczańsku, do własnego środka. Wzrokiem omiotłam salę - co trzecia osoba niczym nie wzruszona przeżuwała porcję popcornu wielkości wagonu towarowego, co druga wciągała przez rurkę pepsi pojemności studni głębinowej. Moja 12-letnia córka również nie drgnęła. Poczułam się jak stara baba, która nic nie rozumie.
Na początku było załamanie. Kompletne - od czubka głowy po koniuszki palców. Siedział na krześle i gapił się martwo w jeden punkt. Nie miał sił, nie miał nadziei, nie miał woli - syna nie zaakceptował. A coś go tknęło kilka dni po porodzie. Żony zapytał: - Dlaczego oczy naszego dziecka są w kształcie rybek? - Dlatego, że ma zespół Downa - odpowiedział mu już lekarz.
Empatia - powiedziałam, kiedy córka, wówczas sześciolatka zafascynowana sztuką składania liter, zapytała, jakie znam słowo na "e". - Czy to coś smacznego? - córka z tajemniczych powodów była przekonana, że to nazwa jakieś potrawy.
- W sprawie takiej bzdury pan mnie tutaj wezwał? - ze wzburzeniem patrzyłam w oczy policjanta, który na jednym z krakowskich komisariatów tłumaczył mi, że musiał zainterweniować, bo jeden z mieszkańców wykonał telefon w tej sprawie.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.