Śnieg? Wiatr? Prątki smogu? Imperium brei? Dajże spokój. Bierz rower w obroty i w trymiga witaj się z dworcem Kraków Płaszów, o którym nieco więcej następnym razem, bo warto.
No i po lecie, orkan Ksawery rozwiał złudzenia, trzeba wznosić modły, by słońce raz na jakiś czas łypnęło łaskawszym okiem, pozwalając na kapkę szaleństwa za kierownicą typu "baran". Nie jest przy tym tak, że wraz z chlorofilem w liściach ginie chętka na jazdę, bynajmniej, tu się nie ma co zagrzebywać w pieleszach, tu trzeba ruszyć pedałem jednym czy drugim i po sekundzie znaleźć się w Łagiewnikach.
No i nadchodzi ten smutny moment, gdy ziąb i wiatr zmuszają was do porzucenia krótkich gatek i słonecznych kąpieli w całodziennych trasach. Upiór smogu już czai się w kominie, mżawka włazi do uszu i wkręca się w zębatki. I nawet jeśli zieloności wokół nie brak, nawet jeśli raz na jakiś czas słoneczny promyk którędyś zbłąka się ku wam, wiedzcie, że dzieją się chandra i splin.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.