- Alain Delon nie był wprawdzie "okazem" tzw. kina nowofalowego i zaczynał od kina popularnego, do którego bardziej pasował. Jednak trafił na okres, w którym niekoniecznie w pierwszym rzędzie liczyło się zawodowe aktorstwo, umiejętności aktorskie, a bardziej bycie na ekranie, ukazywanie cielesności, urody. A to był - jak wiadomo - jego wielki atut - wspomina zmarłego w niedzielę aktora prof. Tadeusz Lubelski.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.