Podobno nie ma osoby, która by w dzieciństwie nie chrupała łodyg rzewienia, czyli rabarbaru, obtoczonych w cukrze. Kojarzy się z latem i beztroską, a niektórym też z burzliwymi dziejami pirata Rabarbara.
Smardze, wiosenne grzyby, znane kuchni staropolskiej, z naszych stołów zniknęły jakiś czas temu i jeszcze do niedawna nic nie wskazywało na to, aby ten stan rzeczy miał się zmienić.
W książeczce z początku XX w. o uprawie warzyw rozmaitych Stefan Karczewski sporo poświęcił szparagom, które uważał za równie wykwintne, co... kalafiory. Cóż, my dzieci PRL-u, uśmiechniemy się pod nosem. Bo każdy, kto wychował się w bloku, musi pamiętać kalafiorowy smrodek na klatkach schodowych. A szparagi? Jako dziecko to słowo kojarzyłam najwyżej z fasolką szparagową, równie powszechną letnią strawą, co kalafior.
Ponad wiek temu Franciszek Trześniewski porzucił Kraków dla Wiednia. W wiedeńskiej gastronomii zapisał się jako twórca niezwykle popularnego baru kanapkowego Trześniewski. Po stu latach firma wciąż ma się świetnie. Sprzedaje rocznie około 4 mln małych prostokątnych tartinek z żytniego chleba. A z nazwy nie zniknęła nawet polska kreseczka nad ?s?.
Jest taki dysonans: kuchnia małopolska kminkiem stoi, piszą o tym nawet w przewodnikach turystycznych. Z drugiej strony my, krakusi, z kminkiem się nie lubimy. Bo śmierdzi, wchodzi między zęby i ciężko go wyjąć, ogólnie jest niesmaczny.
W przyrodzie wysyp zieloniutkich chwastów i roślin, na blogach wysyp potraw z czosnkiem niedźwiedzim albo mniszkiem lekarskim, a niedawno w kulinarnym show ?Top Chef? kucharze zmagali się z czyśćcem bulwiastym.
Pisałam już tu o nieznanym w Polsce gastronomie Henryku Babińskim. Dziś wypada skrobnąć nieco o jego młodszym koledze po fachu - Edwardzie Pożerskim de Pomiane. Pomian przez pół wieku łączył z powodzeniem karierę profesora medycyny, uznanego pisarza kulinarnego, dziennikarza radiowego i prekursora szybkiego gotowania. Co on może mieć wspólnego z Krakowem?
Jak Wielkanoc, to i baba z lukrem. Warszawska cukiernia z tradycjami - Lukullus (jej szefostwo pokończyło renomowane paryskie szkoły kulinarne - Le Cordon Bleu i École Grégoire-Ferrandi) do oferty świątecznej wprowadza ?Babę 96?, od liczby żółtek: 96 właśnie.
Na niedawnym Toruńskim Festiwalu Smaków przyglądałam się kucharzom odtwarzającym renesansowe receptury, odkurzane dzięki naukowcom z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, zwłaszcza profesorowi Jarosławowi Dumanowskiemu - spiritus movens badań nad polską gastronomią historyczną.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.