Sytuacja, w której napastnik atakuje bez powodu jedyne ciemnoskóre osoby w pociągu i wykrzykuje ksenofobiczne hasła, jest jednoznaczna. To kwalifikuje się na przestępstwo z pobudek rasistowskich - uważa mec. Filip Rak, reprezentujący pobitych w weekend w pociągu do Krakowa biznesmena z Indii i jego amerykańskiego współpracownika. Policja zdania na razie nie zmienia.
Rok i 10 miesięcy więzienia oraz 20 tys. zł nawiązki - taką karę sąd wymierzył Filipowi D., studentowi prawa Uniwersytetu Warszawskiego, który w Wieliczce zaatakował nauczyciela stającego w obronie znieważanego obywatela Konga. Mężczyzna odpowie też za atak rasistowski.
Młody mężczyzna zaatakował kobietę w centrum Krakowa, bo miała ciemny kolor skóry. Policja ma wizerunek napastnika, ale prosi teraz o pomoc w jego identyfikacji. Od pół roku nie może ustalić, kim jest agresor.
- Kiedy przyszedłem na komisariat, policjantka starała się zrobić wszystko, żeby odwieść mnie od złożenia zawiadomienia. A przecież atak nagrała kamera monitoringu miejskiego, przyniosłem puszkę, którą we mnie rzucono - opowiada Ruslan, obywatel Azerbejdżanu. Policja zaprzecza.
Policjanci najpierw namierzyli, a dziś zatrzymali człowieka, który podejrzany jest o napaść na tle rasowym w Wieliczce. W środę opisywaliśmy historię nauczyciela, który stanął w obronie czarnoskórego pasażera autobusu i został za to dotkliwie pobity.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.