Chcieliśmy tworzyć muzykę bogatszą, nieopartą na trzech akordach, która włączy w rock elementy muzyki klasycznej, improwizację jazzową - mówi Andrzej Zieliński. - I polifonię - dodaje Jacek, jego brat. Rozmowa z Andrzejem i Jackiem Zielińskimi.

Jerzy Armata: Jakie nastroje po koncercie 45-lecia?

Andrzej Zieliński: Pogoda, niestety, nie sprzyjała. Żal nam było ludzi, którzy mieli ręce zajęte trzymaniem parasoli, nie mogli bić brawa ani w pełni się bawić. To na pewno dyskomfort, ale ten koncert udowodnił, że mamy nieprawdopodobnych fanów.

Jacek Zieliński: Nieprzemakalnych.

Różnych wyczynów dokonują Wasi fani. Na Krywań na przykład wychodzą w Waszej intencji.

A.Z.: "Krywań" jest dość kultowym utworem w naszym repertuarze. Fani zawsze na niego czekają, ale rzadko go gramy. Większość naszych występów to koncerty popowe, rozrywkowe, często odbywające się na świeżym powietrzu, a ten utwór wymaga raczej filharmonicznego skupienia i dobrej akustyki. Nie za bardzo pasuje do takiego plenerowego grania. Całe życie pisałem dwutorowo, to znaczy i utwory rozrywkowe, i bardziej złożone, kompozycyjnie rozbudowane, można rzec - rockowo-symfoniczne. Był okres, kiedy grywało się głównie takie utwory.

Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie

Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi

Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.

Więcej
    Komentarze