Formatuje dzieci, sprawia, że nie rozwijają swoich zainteresowań - Ogólnopolskie Stowarzyszenie Kadry Kierowniczej Oświaty apeluje do MEN o likwidację egzaminu ósmoklasisty. - Jest jedynym w miarę sprawiedliwym narzędziem oceny. Bez niego rekrutacja do szkół średnich będzie się opierać na kolesiostwie - argumentują z kolei przeciwnicy pomysłu.
Likwidacja egzaminu ósmoklasisty to jedna z propozycji Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty (skupia dyrektorów szkół oraz zajmujących się oświatą urzędników).
"Za docelowo niepotrzebne uważamy egzaminy kończące szkołę podstawową. Wyniki egzaminów przyczyniają się do tworzenia rankingów i etykietowania szkół, bez uwzględniania specyfiki ich pracy oraz uczniów (...) Egzamin na koniec VIII klasy nie daje szkole potrzebnej informacji zwrotnej – ponieważ egzaminowanych uczniów już nie będzie okazji objąć jakimkolwiek wsparciem" - czytamy w dokumencie przekazanym przez OSKKO do Ministerstwa Edukacji. Jest w nim szereg propozycji zmian w oświacie, ale to właśnie pomysł likwidacji egzaminu ósmoklasisty wzbudza największe emocje.
Wszystkie komentarze
To nie jest prawda, co więcej, egzamin ośmioklasisty powinien być rozszerzony a od szóstej klasy powinny być testy sprawdzające poziom wiedzy z innych przedmiotów. Trzeba skończyć z wysyłaniem słabszych uczniów do liceów i później na jakieś parastudia a rozwinąć kształcenie zawodowe - także średnie zawodowe. Obecnie studiuje większość, ale niestety ponad 60% to kierunki reprezentujące żenujący wręcz poziom, na który wydawane są publiczne pieniądze.
Dorzucę jeszcze to: E-8 przyprawia się obecnie, w toku dyskusji, wg mnie niepotrzebnie, rogi. To nie jest tak, że uczniowie są przygotowywani pod niepotrzebne i oderwane od życia "testy". Ten egzamin dość skutecznie sprawdza elementarną wiedzę, która jest potrzebna, by uczyć się w szkole średniej. Nie jest trudny - wręcz przeciwnie brakuje w nim 1-2 zadań dla zdolniejszych uczniów, by mogli się wykazać. To co robią nauczyciele przed egzaminem to ćwiczenie umiejętności niezbędnych uczniom - to pisanie krótkich tekstów, czy rozwiązywanie zadań matematycznych.
Owszem, wiedza z tych przedmiotów jest konieczna na dalszym etapie edukacji. Jednak gonienie za wynikiem z E8 często odbywa się kosztem innych przedmiotów, do których mniejszą wagę przykładają wszyscy – zaczynając od dyrekcji, a kończąc na uczniach i ich rodzicach. A nauczyciele przedmiotów nieegzaminacyjnych presję na luźniejsze podejście odczuwają z każdej strony.
Nie jestem za likwidacją egzaminu. Ale widzę i jego wady.
Gdyby chociaż jakimś sposobem uniemożliwić powstawanie na jego podstawie rankingów?
Jest prawdą, że dyrektorzy walczą przede wszystkim o ciągłość zajęć z polskiego, matematyki i angielskiego. Jest to problem. Ale fatalny status nauk przyrodniczych wynika też z małej liczy godzin realizowanych całym cyklu i z realnego niedoboru nauczycieli z dobrym przygotowaniem (dziś coraz częściej chemii czy fizyki uczą ludzie po kursie on-line). W takich warunkach "rozwijanie zainteresowań" to utopia.
Co do rankingów - one praktycznie nie są szerzej kolportowane. Posługują się nimi głównie polujące na klienta szkoły niepubliczne, które np. w Warszawie zajmują kilkadziesiąt pierwszych miejsc....
Jestem za tym żeby egzamin 8-klasisty był w takim samym formacie jak matura, żeby wybieralnych egzaminów było tyle co przedmiotów w szkole. Przestańmy męczyć młodych ludzi. Jeśli ktoś uwielbia historię i jest w niej dobry, dlaczego ma tracić czas na trygonometrię skoro nigdy jej nie użyje. Zacznijmy pielęgnować naturalne talenty i predyspozycje zamiast na siłę upchać wszystkich w jednej formie.
Porozmawiaj z takim "dobrym" z historii o historii na zasadzie analizy przyczynowo - skutkowej. Jeśli poległ na trygonometrii to polegnie też na takiej rozmowie.
Otóż egzamin ósmoklasisty jest bez sensu i niepotrzebny, a zastąpić go należy egzaminem do szkoły średniej, jeżeli ktoś chce do takowej się udać. Tak było "za moich czasów" (solidny egzaminy do Technikum w 1970) i nie mogę zrozumieć dlaczego z tego zrezygnowano. Egzaminy wstępne przeprowadzały oczywiście również wyższe uczelnie. Ten naturalny, logiczny i stabilny sposób rekrutacji zarzucono, pewnie w ramach dekomunizacji wszystkiego..
Oczywiście, najważniejsze jest nie stresować.
"Teraz młodzi składają papiery na studia wszędzie, gdzie się da, na ogół bez żadnej refleksji, gdzie i co chcieliby naprawdę studiować. I robi się problem - głównie dla nich."
No właśnie, to nie nasz problem, że dorosła osoba tak właśnie robi.
"Inna sprawa, że w takim systemie rekrutacji na studia np. na filologiach obcych trzeba takich "studentów" najpierw uczyć niema od podstaw języka. Bo studiuje taki na filologii germańskiej czy romańskiej, a w szkole miał angielski."
W praktyce odbywa się to w ten sposób, że taki student musi błyskawicznie nauczyć się języka, bo filologia w większej części nie polega na nauce języka. Kto nie daje rady nadrobić, ten odpada.
Bez potrzeby? Umożliwia młodemu zdolnemu człowiekowi, który nie ma rodziców na tyle bogatych, by płacić za godzinę zupełnie niepotrzebnych uczniowi korepetycji przez rok niebotycznej kwoty komuś mającemu wpływ na przyjęcie do najlepszego liceum w mieścinie tylko po to, by móc rozpocząć naukę w placówce, która daje możliwość późniejszego aplikowania na najlepsze uczelnie, raczej bezproblemowe dostanie się tam.