Był portrecistą, mistrzem fotografii modowej i reklamowej, designerem, projektantem, a nawet ogrodnikiem. - Robić wystawę o Edwardzie Steichenie to tak, jakby opowiadać równocześnie o kilku osobach - podkreśla Dominik Kuryłek, kurator wystawy "Edward Steichen (1879-1973). Wybrane fotografie z kolekcji MNAHA w Luksemburgu" w MuFo.

Słusznie nazywają go ojcem współczesnej fotografii. Edward Steichen zrewolucjonizował tę dziedzinę sztuki na początku XX wieku. Podziwiali go wszyscy – zarówno Europejczycy, jak i Amerykanie, żartowano nawet, że jest „mostem" między Europą a USA. To on pierwszy przywiózł do Stanów prace samego Pabla Picassa, swojego serdecznego przyjaciela. Grafik hiszpańskiego artysty… nikt nie chciał wtedy kupić.

Między Europą a Ameryką

Edward Steichen pochodził z Luksemburga, ale już jako dwuletni chłopiec przyjechał z mamą do Stanów Zjednoczonych i to z tym krajem związał się na stałe. Jako młody mężczyzna interesował się przede wszystkim malarstwem i na początku swojej drogi artystycznej postrzegał siebie właśnie w roli malarza. W 1900 roku wyjechał do Paryża, gdzie dobrze poznał środowisko artystycznej bohemy. Właśnie tam nawiązał znajomość ze wspomnianym Picassem. W tym czasie zaprzyjaźnił się też z Alfredem Stieglitzem i to na tyle, że panowie postanowili otworzyć razem galerię sztuki modernistycznej przy Fifth Avenue w Nowym Jorku. Założyli również Foto-Secesję, stowarzyszenie fotografów piktorialistów. Bo mimo sympatii do malarstwa to fotografia zaczynała dominować w twórczości Steichena.

Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie

Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi

Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.

Michał Olszewski poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze