Nie będę archiwizował dogorywania. Dlatego swój Kazimierz odkładam na półkę. Nie będę z tego powodu płakał. Rozmowa z Bogdanem Frymorgenem, dziennikarzem radiowym i fotografem.

Małgorzata Skowrońska, Jan Latała: Pamiętasz swoją pierwszą wizytę na Kazimierzu?

Bogdan Frymorgen: To była połowa lat 80. Powinienem oczywiście pojawić się tu wcześniej, bo w 1981 r. zacząłem studia w Krakowie. Ale Kazimierz był wtedy dzielnicą niemal zakazaną, bez świateł, nawet milicja bała się tu zaglądać. Ktoś, kto nie był stąd, nie wchodził w głąb.

Trafiłeś w to ciemne miejsce Krakowa przypadkiem?

– To był ciąg zdarzeń, które doprowadziły w końcu do albumu. Muszę cofnąć się w czasie. Chodziłem do szkoły podstawowej w Bielsku-Białej. Jej patronem był Janusz Korczak, o którym zawsze nam mówiono, że to był polski lekarz i że z polskimi dziećmi zginął w obozie. Słowa „Żyd” czy „żydowskie” w ogóle nie padały. Mijałem w drodze do szkoły bożnicę. Coś tam kołatało w głowie, że to musi mieć związek z religią. Nie umieliśmy czytać tych znaków. Żeby je dostrzec, trzeba było wiedzieć, a mnie nikt o Żydach nie opowiadał, jak zresztą całemu mojemu pokoleniu. Kiedy już w Krakowie w kinie Mikro trafiłem na film „Shoah” Claude’a Lanzmanna z 1985 r. o Holocauście, byłem wstrząśnięty. Gdy wyemigrowałem do Anglii, tam zacząłem szukać informacji o tym, co się stało w Polsce. To było tak silne przeżycie, że stworzyłem sobie w głowie świat z tego, co znalazłem w książkach, dokumentach. Chwilami niemal go czułem. I takiego świata zacząłem szukać na Kazimierzu. Uzbrojony w wiedzę o tym, co się z nim stało, patrzyłem na tę dzielnicę inaczej.

Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie

Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi

Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.

Michał Olszewski poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    trochę poniosło Pana Bogdana Frymorgena, mieszkam w jednej z kamienic na kazimierzu przedstawionej na zdjęciu i wcale tak nie wygląda, a chodzi dokładnie o kamienicę ze zdjęcia ostatniego w artykule (napis kominki nad bramą wjazdową) jest to kamienica przy ulicy krakowskiej 5 która sporo lat temu została wyremontowana, zapewne inne przedstawione kamienice też już inaczej wyglądają
    @seban
    Trochę to tak wygląda, jakby pan fotograf znalazł sobie miejsce malowniczo obskurne i ma teraz trochę focha, że przestaje takie być.
    już oceniałe(a)ś
    0
    4
    @seban
    Cytaty z artykułu:
    "Zdjęcia do tego najnowszego projektu powstawały od 2006 r."
    i jeszcze
    "Postanowiłem tych śladów szukać osobiście, za rok może ich już nie być."
    Ja rozumiem że szkoda czasu na przeczytanie ze zrozumieniem artykułu skoro można go poświęcić na komentarz kompletnie od czapy..., ale może czasem jednak warto...
    już oceniałe(a)ś
    8
    0
    @Magdalena Patrykiejew
    A niby z której strony tak wygląda ?
    "Lubisz ten współczesny Kazimierz?
    – Podoba mi się. Nie jestem zwolennikiem epatowania martyrologią. Nie ma powrotu do tamtego świata żydowskiego, ale trzeba zrobić coś, żeby pamięć o nim pozostała."

    Pytanie co zastąpi owo malowniczo obskurne miejsce np. zdjęcie z podwórkiem z koszami na ul. Józefa - czy np. detal i elementy kamienne zostaną zasłonięte styropianem i tynkiem typu kornik, bo pan konserwator znowu o niczym nie będzie wiedział...
    już oceniałe(a)ś
    4
    0