Nie żałujemy, że mieszkamy na Złocieniu. Kochamy to miejsce i dlatego postanowiliśmy o nie walczyć. Bo to nienormalne, żeby na osiedlu, gdzie rocznie rodzi się setka dzieci, nie było szkoły, parku... Zamiast tego miasto wydaje pozwolenia na budowę kolejnych bloków. Za kilka lat będzie nas tutaj 25 tysięcy!
Jest rok 2009. Agata Kita i jej mąż Paweł szukają mieszkania. Siadają przed mapą i patrzą na różne lokalizacje. W końcu dojeżdżają palcem do osiedla Złocień. Agata widzi tory kolejowe, rzekę Serafę i już wie, że nie chce tu zamieszkać. Bliskość jednego i drugiego wydaje się jej zbyt niebezpieczna dla dzieci, które dopiero ma w planach.
Trzy lata później przyjeżdża na Złocień z Pawłem i małym synkiem. Widzi stadninę koni i niską zabudowę. Przestrzeń dookoła sprawia, że ma poczucie, jakby przyjechała do małego nadmorskiego miasteczka. Czuje spokój i dobrą aurę. Zapomina o torach i rzece. Myśli, że to miejsce, w którym jednak chciałaby żyć. Kupują mieszkanie. Sprowadzają się. Dopiero gdy rodzina się powiększa (obecnie mają trójkę dzieci), na wierzch zaczynają wychodzić niedogodności. Sama dobra aura przestaje wystarczać.
Wszystkie komentarze
Ha! Więc to nie była promocja...