Szanowny Święty Mikołaju, w pierwszych słowach mojego listu uprzejmie Cię proszę, byś się ogarnął. Wiem lepiej, niż bym chciała, jak trudno to uczynić, jednak rozpoczął się zimowy sezon, a Twoja profesja zobowiązuje.

Jako osoba publiczna powinieneś o siebie zadbać: brodę do kolan utrefić i pozbyć się z niej brunatnych śladów po rodzimym smogu. Szkarłatne ubranie byś nosił w swoim rozmiarze - komicznie wygląda, gdy spod płaszcza wystają dżinsy Diesla i martensy w trupie czaszki.

W samym Krakowie czeka na Ciebie, drogi Święty, co najmniej tyle istot o wzroście nie wyższym niż 130 cm, że nie pomieściłyby się na trybunach Salt Lake Stadium. Wieczorem z przejęciem kładą na parapet kartkę - listę materialnych marzeń, a nad ranem sprawdzają, czy pofatygowałeś się i schowałeś ją do swojego świętego plecaczka.

Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie

Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi

Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.

Monika Tutak-Goll poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze