Szanowny Święty Mikołaju, w pierwszych słowach mojego listu uprzejmie Cię proszę, byś się ogarnął. Wiem lepiej, niż bym chciała, jak trudno to uczynić, jednak rozpoczął się zimowy sezon, a Twoja profesja zobowiązuje.
Jako osoba publiczna powinieneś o siebie zadbać: brodę do kolan utrefić i pozbyć się z niej brunatnych śladów po rodzimym smogu. Szkarłatne ubranie byś nosił w swoim rozmiarze - komicznie wygląda, gdy spod płaszcza wystają dżinsy Diesla i martensy w trupie czaszki.
W samym Krakowie czeka na Ciebie, drogi Święty, co najmniej tyle istot o wzroście nie wyższym niż 130 cm, że nie pomieściłyby się na trybunach Salt Lake Stadium. Wieczorem z przejęciem kładą na parapet kartkę - listę materialnych marzeń, a nad ranem sprawdzają, czy pofatygowałeś się i schowałeś ją do swojego świętego plecaczka.
Wszystkie komentarze