Znów go spotkałam. Wrósł dla mnie na stałe w krajobraz okołodworcowy. Nazwijmy go panem Edwardem. Choć tak często rozmawialiśmy, nigdy nie zapytałam go o imię, skupiona na jego podopiecznych. Ostatnie spotkanie z panem Edwardem było jednak inne niż wcześniejsze. Smutne...

Pan Edward mieszka przy ul. Bosackiej w Krakowie. To ulica przylegająca do parku Strzeleckiego, wychodzi się z niej na perony krakowskiego dworca kolejowego. Każdy, kto zapuszcza się od czasu do czasu w tamte rejony, musiał go kiedyś spotkać. Rzucał się w oczy ze względu na swoją gromadkę. Na smyczy prowadził psa - krótkowłosego jamnika, a za nim dreptały biała kotka Maja i czarny kocurek. Futrzaki nigdy nie potrzebowały smyczy.

- Jak pan to robi, że one idą za panem, wpatrzone jak w obrazek, niemal przy nodze? - spytałam kiedyś pana Edwarda. - Bo ja wiem... są zżyte ze sobą, zwłaszcza z psem. Idą tam, gdzie my. To mądre stworzenia - odrzekł, jak gdyby nigdy nic. Dzięki przywiązaniu i posłuszeństwu koty unikały przejechania przez samochód czy konfrontacji z bywalcami pobliskiego parku, po paru głębszych nie zawsze pozytywnie nastawionymi do zwierząt.

Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie

Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi

Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.

Michał Olszewski poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    A co tu komentować . Skur...syn zabił zwierzaka, który nikomu nie szkodził a był radością dla starszego człowieka. Powinien zostać wybatożony publicznie , byłoby taniej, bardziej widowiskowo i na pewno czegoś by gnoja to nauczyło.
    już oceniałe(a)ś
    16
    0
    I tak trzymać. Nie darować znęcaczom, trucicielom i innym zdemoralizowanym kanaliom. Obudźmy sie nie pozwólmy krzywdzić i prześladować zwierzat. Nie dajmy żyć kanaliom.
    już oceniałe(a)ś
    7
    0