Jako użytkownik autostrady A4 bardzo cieszę się z otwartego odcinka od Szarowa do Tarnowa. Rozumiem, że trwają prace i ruch odbywa się jedną nitką. Jestem jednakże zszokowany, że na tym odcinku nie postawiono znaku zakazu wyprzedzania a pomiędzy nitkami tzw. sierżantów.
Kierowcy wyprzedzający na trzeciego mogą doprowadzić do tragedii. W porównaniu z DK4 nie ma pobocza, a kierowcy rozwijają znacznie wyższą prędkość niż pozwalają na to znaki. Dodam, że w czasie przebudowy DK8, tzw. gierkówki od Piotrkowa do Mszczonowa, sierżanty stały przez cały czas i zostały usunięte na koniec remontu. Podobnie było na odcinku A4 od Wrocławia do Krzywej 10 lat temu. Prace zaczynano od ustawienia wspomnianych elementów, znaków zakazu wyprzedzania.
Na nowo otwartym odcinku ruch jedną nitką odbywa się na blisko 24 kilometrach. Jeśli ustawi się je nawet co 50 metrów, to wychodzi na 1 km ok. 20 elementów (łącznie ok. 500). Wykonawcy na pewno dysponują taką liczbą sierżantów. Jestem pewien, że poprawi to sytuację. Warto działać, zanim dojdzie do tragedii. Wówczas w mediach rozgorzeje dyskusja na temat tego, czy warto w ogóle otwierać niedokończone odcinki, nawet jeśli jedną nitką można puścić ruch. Na dowód proszę obejrzeć film [10 minuta, 9 sekunda]: https://www.youtube.com/watch?v=i1fue-POn4w&feature=youtu.be&t=10m8s
Wszystkie komentarze