Z ośmiu piłkarzy pozyskanych przez Kolejarza Stróże najwięcej gra Łukasz Jarosiewicz. Sześć lat temu menedżerowie obiecywali mu transfer do Premier League, ale niedługo później słuch o nim zaginął.
- Zimą zadzwonił do mnie i spytał, czy nie widziałbym go w drużynie. Postanowiłem dać mu szansę, bo szkoda, gdyby zawodnik z takim potencjałem zupełnie zniknął - uważa Marek Motyka, trener beniaminka.
Szkoleniowiec prowadził Jarosiewicza w najlepszym okresie kariery. W latach 2003-06 w Polonii Warszawa w ekstraklasie wystąpił w 46 meczach i strzelił cztery gole. - Niewielu zawodników w zespole dorównywało mu talentem. Prowadził jednak hulaszczy tryb życia i nie osiągnął tego, co powinien - przekonuje Motyka. - Wiedziałem, że ryzykuję. Na podobny krok zdecydowałem się wcześniej w Koronie Kielce przy transferze Nicoli Mijailovicia. Wtedy też wszyscy mówili, że robię źle. Ale nieraz przekonałem się, że ludzie, którzy popełnili błędy, później szanują szansę. Łukasz wie, że to ostatni dzwonek. Jeśli się odbuduje, to może myśleć o powrocie do ekstraklasy.
Wszystkie komentarze