Problem jest wielopłaszczyznowy i pewne zaniedbania w końcu musiały odbić się czkawką. Mam żal do Zakopanego, które chlubi się hasłem "zimowa stolica Polski". Tyle że to miasto dobre nie dla sportowców, a dla deweloperów - o kondycji polskich skoków narciarskich rozmawiamy z Jakubem Kotem, byłym skoczkiem, trenerem, ekspertem telewizyjnym. W weekend w Zakopanem konkursy Pucharu Świata.

Jarosław K. Kowal: Czy polskie skoki powoli umierają?

Jakub Kot: - Nie odpowiem "tak" lub "nie". Mam nadzieję, że nie. Spotykam się jednak z głosami ludzi związanych z dyscypliną, że już mieliśmy parę grubych lat, a teraz czas na kilka chudych. I może trzeba to po prostu zaakceptować.

Sam od dłuższego czasu mówiłem, że jesteśmy kolosem na glinianych nogach. Nasi skoczkowie zdobywali mistrzostwa olimpijskie, medale mistrzostw świata, drużyna stawała na podium Pucharu Świata, ale te wybitne jednostki zasłaniają to, co jest za nimi. Trudno krytykować, kiedy Dawid, Piotrek czy Kamil zdobywają złote medale, ale jeśli zagłębimy się w temat...

Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie

Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi

Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.

Paula Skalnicka poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    Twierdzenie, że trzeba zamiast dwóch nakeży poświęcić 24 godziny na trening dla narybku to jakieś święto kradztwo. Forsowanie u dzieci i nastolatków takiego zaangażowania to zjawisko patologiczne. Te dzieci po "karierze" staną się wrakami i pacjentami psychiatrii oraz ortopedów. Autor ma rację, że organizacja sportu w Polsce jest niedorzeczna, ale nie chodzi o to by mieć kilku mistrzów, lecz żeby ogół społeczeństwa był w utrzymywany w dobrej kondycji fizycznej bo jest to podstawą zdrowia fizycznego i psychicznego. Tymczasem w Polsce jest taj, że jak ktoś się sam wybije np. Małysz czy Stoch, to ma od razu 30 mln kibiców - "ojców sukcesu". Ale państwo się do tego nie przykłada należycie. Podstawą sukcesu musi być piramida: na dole największa ilość amatorów, z których samoistnie wyłania się grupa bardziej uzdolnionych, a z nich grupa wybitnie uzdolnionych a z niej kilku mistrzów. Tymczasem sport jest tak zorganizowany, że kilku niekoniecznie wybitnych nastolatków ma się zmuszać do treningu 24 godz na dobę. To jest właśnie patologia. W tym artykule jest mowa jedynie o skokach, ale jeszcze o wiele gorzej jest w innyvh dziedzinach sportów zimowych. Jestem przekonany, że po przejściu obecnej kadry skoczków na "emeryturę", nie będzie następców i ten sport upadnie tak jak już upadło narciarstwo alpejskie.
    już oceniałe(a)ś
    8
    2
    Nie kumam tej dyscypliny. Polega na odpwiednim odbiciu się z progu. W jednym sezonie zawodnik osiąga sukcesy, a w kolejnym idzie mu słabo. Czyli zapomniał jak się odbijać z progu? Lata treningu i raz wie, kiedy idealnie wyjść z progu, a w kolejnych nie? Może tylko ja tego nie kumam.
    już oceniałe(a)ś
    2
    0
    Bo skoki narciarskie, wszelakie piłki i inne zawodowe sporty to bardzo potrzebne zajęcia...
    już oceniałe(a)ś
    1
    0
    Nasi skoczkowie najlepiej skaczą w reklamach piwa albo budyniu. To jednak zupełnie inne konkurencje !
    już oceniałe(a)ś
    0
    0