Cracovia długo wgryzała się w obronę Widzewa, aż w końcu się udało: prowadziła 1:0, ale w ostatniej minucie straciła gola. Remis to za mało, by myśleć o ataku na szczyt tabeli.

To był mecz, który miał dać odpowiedzi na ważne pytania. Obie drużyny miały za sobą trudny okres, były bez zwycięstwa przez półtora miesiąca. Na dodatek Cracovia grała osłabiona. Nie było Patryka Makucha, Jakuba Jugasa (żółte kartki) i Janiego Atanasowa (czerwona).

Gospodarze w dodatku biegali po boisku ze świadomością, że skurczył im się margines błędu. Trener Jacek Zieliński nie ukrywał, że to ostatni dzwonek, by wrócić do wygrywania. O ile Cracovia nie chce spisać sezonu na strony, zamierza się jeszcze włączyć w walkę o europejskie puchary.

Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie

Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi

Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.

Michał Olszewski poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    No i fajnie!
    9600 widzów.... Taa
    już oceniałe(a)ś
    1
    0