Paweł Jaroszyński nie planował wyjeżdżać z Włoch, a Cracovia na razie nie planowała zatrudniać takiego piłkarza jak on.

W skrócie: tego transferu miało nie być. Jaroszyńskiemu podobało się włoskie życie, wsiąkł w tamtejszy klimat. Świetnie czuł się w Salerno, gdzie z przerwą mieszkał i grał od 2019 r.

– To miasto bardzo bliskie mojemu sercu. Mam tam wielu przyjaciół, także wśród kibiców. Ta cała otoczka, to, jak kibice żyją tam piłką… Takich kibiców jeszcze nie spotkałem. Oczywiście z całym szacunkiem dla naszych, z Cracovii. To było jednak coś niesamowitego. Mam dać jakiś przykład? Trudno wyjść z domu, nie będąc zauważonym. Tego nie da się opisać, musiałby pan to przeżyć, zobaczyć – zachwyca się 28-letni obrońca.

Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie

Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi

Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.

Więcej
    Komentarze