Były spotkania u Wierzynka, było rzucanie śnieżkami w przejętych piłkarzy, był nawet zamach na premiera. Przed sobotnim meczem Wisły z Cracovią (stadion przy Reymonta, godz. 20.30) wyrwaliśmy sześć kartek z kalendarza.
Ludzi związanych z krakowskimi klubami poprosiliśmy o przypomnienie derbów, które nie mogą wyjść im z głowy. Powstała mieszanka wspomnień.
5 grudnia 1948. Opowiada Leszek Mazan, wtedy 6-letni urwis, później publicysta, historyk i oddany kibic Cracovii
To były derby, po których Cracovia zdobyła mistrzostwo Polski. Miałem wtedy dopiero sześć lat, ale w czasie rodzinnych rozmów, przy stole z makaronem, opowiadała mi o nich moja ciotka Wędrychowska. Była bramkarką i wielką fanatyczką Cracovii. Mówiła o tamtych derbach, chociaż... sama na nie nie poszła. Do końca życia, a żyła długo, nie wytrzymywała psychicznie oglądania meczów. Zamiast tego chodziła po al. Focha, odpalała papierosa za papierosem i z odgłosów dochodzących ze stadionu domyślała się wyniku.
Wszystkie komentarze