Na półmetku Rajdu Dakar krakowianin jest dziesiąty w klasyfikacji generalnej. - Strata nie jest miajoradajna, bo niemal dwie godziny straciłem w piątek, kiedy szukałem waypointa z wieloma innymi motocyklistami, quadowcami i kierowcami samochodów, bo był błąd w roadbooku - podkreśla.
Po dwóch dniach przerwy w poniedziałek Dakar wraca do ścigania. W sobotę etap odwołano, a w niedzielę był zaplanowany dzień wolny. Odcinek specjalny siódmego etapu został skrócony o połowę, bo nadal – po ulewach – trasa w wielu miejscach jest nieprzejezdna.
Andrzej Klemba: Zapowiadał pan, że każdy kolejny Dakar jest trudniejszy. Rzeczywiście tak jest?
Rafał Sonik: Jest trudniejszy z dwóch powodów. Pierwszy to pogoda. W ostatnich miesiącach w Boliwii panowała susza, brakowało wody, służby wierciły studnie, a Argentyna wysyłała cysterny z wodą. Razem z Dakarem przyjechały ulewy. Wszędzie jest błoto, rozmiękła glina i bajora. Nikt z nas się nie skarży, bo ten rajd ma być trudny, ale sytuacja przerosła nawet organizatorów: jeden etap odwołali, a dwa skrócili. Nikt nie przewidział, że biwak zostanie zalany, a podłoże uniemożliwi wjazd ciężkich pojazdów i serwisowanie. Cały nasz zespół spał w kamperach zaparkowanych przy ulicy! Co więcej, z powodu pogody zmienia się trasa, pojawiają się nieoznakowane wyrwy, dziury, drogi są podmyte, a rzeki i potoki głębsze. To zwiększa niebezpieczeństwo, a w roadbooku mamy lakoniczną informację: przez 100 km możliwe zniszczenia trasy z powodu deszczu... I jedziemy jak saperzy! Roadbook to drugi powód, dla którego ten rajd jest trudniejszy niż poprzednie.
Wszystkie komentarze