Wulkan Agung wyrzuca z siebie ogromne ilości pyłu wulkanicznego. Osiągnęły one nawet wysokość 3 km ponad szczytem. Nocą obserwowano wydobywającą się z krateru lawę. Drugi dzień z rzędu zamknięte jest lotnisko na Bali. Odwołano ponad 400 lotów. - Miejscami czuć w powietrzu siarkę, gdzieniegdzie widać też opadnięty pył wulkaniczny - relacjonuje Krzysztof Sieniawski, który jest instruktorem nurkowania, fotografem oraz przewodnikiem. Na Bali jest od 11 lat.
Władze zarządziły ewakuację około 100 tys. ludzi z terenów zagrożonych wybuchem w promieniu 10 km od wulkanu. Jednak, jak informuje BBC, dotychczas tylko 29 tys. osób skorzystało ze schronów. Pozostali, którzy zostali w zagrożonych rejonach mogą zostać przymusowo ewakuowani.
- Na granicy strefy zagrożenia są ustawione znaki, nie ma jednak żadnych posterunków. Poza nią życie toczy się normalnie - opowiada pan Krzysztof. - Ludzie nie byli wystraszeni. To my stanowiliśmy większą sensację niż sama erupcja - dodaje.
- Agung jest ogromny. Przy bezchmurnym niebie widać go praktycznie z każdego miejsca na wyspie. Robi ogromne wrażenie. Mam porównanie, ponieważ jeździmy też z naszymi gośćmi na Jawę oglądać aktywne wulkany Ijen, Bromo, czy Semeru - mówi.
Agung znajduje się ok. 70 kilometrów od popularnych wśród turystów kurortów Kuta oraz Seminyak. - Nie słyszałem, by ktoś chciałby z tego powodu skracać wakacje. Nie widać najmniejszych oznak zagrożenia w miejscach, gdzie mieszkają turyści - podkreśla Sieniawski.
- Ze względu na porę deszczową jest spore zachmurzenie. Wybieram się w pobliże wulkanu w nocy. Nad ranem niebo jest najczystsze, jest więc szansa na kolejne ciekawe zdjęcia - mówi.
Dzięki uprzejmości pana Krzysztofa publikujemy zdjęcia wykonane w poniedziałek. Zobacz też: www.divingbali.info
Wszystkie komentarze