Jak żyje się w kraju, w którym drapacze chmur starają się dosięgnąć tytułu Azjatyckiego Tygrysa, ale ich mieszkańcy wciąż wierzą, że uchronić ich od błotnych lawin czy tajfunów mogą tylko obrządki odpędzające demony? Odpowiedzi zna Andrzej Meller, autor "Czołem, nie ma hien".
To pytanie zadaję sobie często, będąc w Azji, ale w Wietnamie, tak okaleczonym przez wojnę, zdumiewających Europejczyka kontrastów jest wyjątkowo dużo. Na wyspie Con Dao, okrzykniętej rajem surferów, bajeczne plaże sąsiadują z pozostałościami po francuskich łagrach. Tygrysie klatki, w których niegdyś francuski, a później południowowietnamski rząd zamykał po kilku więźniów, dziś są tylko pozostałościami po metalowych dybach.
Można dostać niemal wszystko
Na szczęście Meller nie epatuje opisami powojennych zaszłości, a dzięki niemu Wietnam poznajemy nie tylko od reporterskiej, ale też praktycznej strony. Dlaczego nie warto zamawiać w barach kawy na lodzie? Orzeźwiające kostki, jeszcze w formie niepokruszonej bryły, najpewniej chłodziły wcześniej pośladki zmęczonego żarem z nieba Wietnamczyka. Do kruszenia lodu najlepszą maszyną są natomiast... zęby.
Wszystkie komentarze