Najwyższa Izba Kontroli oceniła ocenianie w szkole i wydała bardzo krytyczną opinię. - Miesza fakty, myli pojęcia, pełno w nim bzdur - oceniają raport NIK nauczyciele.
Raport NIK o ocenianiu powstał na podstawie kontroli dokonanej w zaledwie dziesięciu szkołach w województwie świętokrzyskim. A i tak jest o nim głośno. W mediach pojawiły się informacje, że 90 procent szkół łamie prawo w zakresie oceniania, choć praktycznie wiemy o dziewięciu szkołach na dziesięć skontrolowanych. „W niektórych kręgach panuje moda na walenie w szkołę i nauczycieli. Walenie bez dystansu, bez refleksji, bez zasad, rękawiczek ochronnych, walenie dla walenia, byleby mocniej i bardziej spektakularnie (...) okazało się, że można przyp... w szkołę, cytując wybiórczo, manipulując danymi, w zasadzie kłamiąc" – podsumowuje raport Paweł Lęcki, polonista z Sopotu.
Wszystkie komentarze
Co za bzdura! Ministerstwo jest od pisania rozporządzeń nie statutów!
Statuty szkolne powinny być skutkiem rozwoju demokracji lokalnej. Do ich pisania powołani są nie tylko dyrekcje i nauczyciele, ale i przede wszystkim, Rada Rodziców. Zainteresujcie się [rodzice] statutami na etapie ich tworzenia, a nie krytykowania, gdy coś się wydarzy. A dyrektorzy powinni uznać rolę RR i nie traktować ich działalności jako zamachu na swoje uprawnienia. Tam gdzie RR działają prężnie obserwuje się świetne efekty.
PS. Faktycznie materia art. 44 uso jest z natury obca większości nauczycieli.
taki jak za czasów rządów PZPR i tow. Gierka?
jaki efekty? że rodzice organizują imprezy, to ok, ale często RR wtrąca się w ocenianie bombelków.
A równocześnie uczeń kończy szkołę nie mając pojęcia o zasadach prawidłowej komunikacji i bez umiejętności wystąpień publicznych.
Lepiej uczyć mówić od razu prawidłowo, ale 100% zgody, że trzeba to robić tak, żeby nie zamknąć ucznia.
A taki lęk to kwestia do leczenia u uczących, a nie kulawego protezowania zdrowych odruchów ucznia na partactwo.
Bardzo słuszny postulat, takie ośrodki powinny zastąpić kuratoria. Tymczasem znalezienie prawnika, który specjalizowałby się w prawie oświatowym graniczy z cudem.
Kogo miałby reprezentować - biednych nauczycieli?
Też podejrzewam, że właśnie w tym problem.
tylko tych konkretów w prawie oświatowym nie ma, a w takim razie skoro "fachowcy" NIKu są takimi specami od pedagogiki, to niech wnioskują nie do dyrektorów, a do ministra o zmianę prawa oświatowego.
NIK JEST DOBRY, GDY WALI W PRZECIWNIKA, A NIE W NASZEGO POSZKODOWANEGO.
Mylisz pojecia. Pedagogika a edukacja to swie rozne sprawy. Pedagog to NIE jest nauczyciel i vice versa
"Jak dla mnie, to jednak NIK pisze o konkretach" - tja.. zwłaszcza w tych momentach, w których odwołuje się do przepisów, których nie ma.
Jak wizytujący stwierdza nieświeży zaduch w klasie i zaleca otwarcie okna, to nie odwołuje się do przepisów których nie ma, tylko do konkretnego braku kwalifikacji, rozumu i higieny u prowadzącego tam zajęcia.
Nic nie zrozumiałeś. NIK powołuje się na przepisy, których nie ma, więc jak nauczyciele mają się stosować do prswa, którego nie ma? Nikt natomiast nie podważa, że nauczyciele popełniają błędy, ale to inna bajka.
"Jak wizytujący stwierdza..." - a jak stwierdza, że szkoła nie spełnia przepisów w sprawie pomalowania ścian na odpowiedni odcień zieleni i wlepia mandat za niebieskie ściany? Też Ci nie przeszkadza, że nie ma przepisu określającego kolory ścian w szkole? Przecież tu coś takiego zrobili, wymagają przestrzegania zasad, których nie ma.
Skoro tak, to skąd weźmiesz tych "specjalistów od metodyki"? Oni studiują gdzieś indziej?
Zadziwiające jak wiele osób lajkuje wypowiedź, która jest tak dalece pozbawiona sensu, sporo to mówi o poziomie naszej świadomości w sprawach, w których wszyscy tak chętnie się wypowiadają.
Metodyka jest o tym, jak uczyć, a programy są o tym, czego uczyć. Absolwenci specjalności nauczycielskich bardzo rzadko mają okazję tworzyć jakiekolwiek programy zajęć, choć to czego się uczą na studiach jest jak najbardziej na czasie i w zgodzie z aktualnym stanem wiedzy.
No, właśnie... a kompleksowy plan pracy z uczniami (do każdego przedmiotu) obejmuje i to, co ma być nauczone (podstawa programowa), i jak efektywnie to przeprowadzić, i to, w jaki sposób oceniać i jak przekazać każdemu uczniowi wskazówki do korekty braków; i wreszcie, jak do tego wyrównania wiedzy doprowadzić.
To nie jest schemat lekcja - zadanie domowe - klasówka/odpytywanie - ocena (i korepetycje).
@logoutxyz
Owszem, na potrzeby kilku Ośrodków Wspomagania Oświaty znajdzie się w Polsce około 30. osób, które od kilku lat uczyły się i trenowały współczesną dydaktykę - taką od pisania programów do tworzenia efektywnych metod edukacyjnych i dobrych sposobów oceniania i wspomagającego korygowania wiedzy. Uczyły się - m. in. - w uniwersytetach w Groningen, Gandawie, Uppsali, Oslo, Bergen i Lund. Także - przed brexitem - w kilku uczelniach brytyjskich. W Polsce wydziały pedagogiczne bronią się przed nimi wszystkimi kłami i pazurami.
Np. "nieprawda że za mało ocen bieżących, bo ich liczby nie narzuca prawo".
Jasne, w tej alogice więc, jedna ocena bieżąca to wystarczy by stała się... podsumowującą. Tzn wystarczy na przykrywkę spełnienia wymogu, a to że taka samotna ocena to kpina z oczywistego celu metodycznego oceniania bieżącego, to już małe miki. Dupokrytka jest. Itede, itepe...
To przypomina skargi pijaka za kierownicą, że alkomat to bezduszny instrument cyferkowej opresji w rękach formalistycznych okrutników nie znających reliów upojenia.
Czyli modelowy i niezbywalny wynik edukacyjny szkolnictwa, jakie mamy.
Jak najbardziej!
A co z postulatami w niedawnym tekście tutaj, by całkowicie zrezygnować z ocen? Wielu przyklaskiwało i zachwycało się pomysłem. Czyli mało ocen to źle, bo rodzicie nie potrafią monitorować postępów w nauce, ale całkowity brak ocen to dobrze.
"Oceny" są dla rozwoju niezbędne, ale w formie standaryzowanej informacji zwrotnej. Tego oczywiście ta szkoła, z takim personelem, nie jest w stanie zrealizować (ani wyobrazić sobie o czym tu mowa).
Bardzo trafne, ogólnie.
Brniemy jak chory w malignie, leczący się wyciąganiem kołtuna z włosów wykałaczką.
I oczywiście to dotyczy każdej inst. państwowej (choć nie tylko), i nie tylko szkół.
Te instytucje pełnią skutecznie tyko jedną i nadrzędną funkcję: miejsc świadczenia uposażeń funkcjonariuszom systemu.
Oczywista oczywistosc. Nauczyciele UWIELBIAJA miec wladze nad uczniami gdyz jedynie tak moga leczyc swoje kompleksy. A pruski dryl i ocenoza to dla nich blogoslawienstwo!
O i kolejny specjalista od szkoły, do tego astrolog, a specjalizacja na zasadzie: "dzieci mom, na oświacie się znom". Do pracy w szkole zapraszam, a potem dopiero wygłaszania mądrości, kto tam ma pracować i jak. Taki astrolog, bardzo się przyda, z gwiazd, a nie Kochanowskiego, coś wyczyta...
"Kim oni są do ku... nędzy... by uczyć dzieci? Przez fakt, że są absolwentami studiów pedagogicznych?"- a kim do ku... nędzy są lekarze, żeby nas leczyć? Przez fakt, że są absolwentami akademii medycznych? A kim do ku... nędzy są architekci, żeby nam projektować domy? Przez sam fakt, że skończyli architekturę? Dawno nie widziałem tak bezsensownych i bełkotliwych komentarzy.
Szpitali nie powinien reformować lekarz, a nawet nimi zarządzać. Podobnie dyrektorem szkoły powinien być manager oświaty, nie zaszkodzi jeżeli będzie też nauczycielem, ale nie jest to konieczne. Ale co do ku... nędzy ma to wspólnego z kwestionowaniem, że ludzie po studiach pedagogicznych mają uczyć nasze dzieci? Nie zdajesz sobie sprawy człowieku, że kreatywny informatyk może wiedzieć wiele, ale niewiele z tego umieć przekazać, bo nie wie jak? Duchowi nauczycie i guru... zjedz snickersa.
no, no, a jak będziesz miał raka to idź do fryzjera, wytnie ci co trzeba
Lekarze są na studiach uczeni i dyplomowani z leczenia, a szkółki "pedagogiczne" dyplomują z przyswojenia materiału, a nie uczenia dzieci.
Ktoś kto tego nie wie, nie powinien zbliżać się do pracy z ludźmi.
Istotnie, Twoja wiedza o nauczaniu i edukacji w PL pochodzi ze snickersów.
Stąd bełkot z zalepionej nimi klawiatury.
Wszystkie szkółki pedagogiczne, skąd ta wiedza?
"szkółki "pedagogiczne" dyplomują z przyswojenia materiału" - byłeś choć na jednym wykładzie w takiej szkółce, np. z tematu "podstawy definiowania pojęć matematycznych"? Czytając Twoje wypowiedzi, widać, że nie. A takich głupot uczą ludzi, którzy potem mają uczyć dzieci. Zamiast robić z nich guru i przewodników duchowych, toż to skandal.